niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 6 "Mały humorek"

No dobrze, dam wam zdjęcie dziecka bo chyba sami jesteście ciekawi jak będzie wyglądać nasza nowa główna bohaterka. Poznajcie Cristinę. Księżniczkę z Asgardu. Rozdział dosyć krótki, bo nie miałam weny. W poniedziałek wyjeżdżam na wycierkę i wracam w środę, więc przez ten czas w innym miejscu na pewno wpadnie mi do głowy pomysł na fabułę z tą bohaterką. Ale nie martwcie się, nie wykluczam Lokiego i Fallen! 

________________________________________________________________________
Fallen powoli dochodziła do siebie. Na całe królestwo została ogłoszona wesoła nowina, że przyszła królowa zmartwychwstała. Loki szukał pokoju rodzinnego w zamku w którym zmieściły by się 3 osoby. Był taki, na samej górze. Kiedyś musiałby za niego zapłacić ogromną cenę a dziś jako król może pozwolić sobie zajęcie takiego pokoju za darmo. Komnata nie była w stylu Lokiego ale kolor się teraz dla niego nie liczył bo sam w niej mieszkać nie będzie. Tapeta była kremowa a na niej narysowane kwiatki złotym, świecącym konturem. Podłoga z jasnego drewna pokryta okrągłym białym dywanem. Diamentowy żyrandol i 3 balkony z kwiatami. Umeblowanie było bardzo bogate. Oczywiście to komnata rodzinna. Jest pokój z łóżkiem na dwie osoby, z pokoikiem dla niemowlaka i dla nastolatka oraz toaleta niczym nie wyróżniająca się. Loki bał się wychowywać dziecko, ponieważ było to dla niego coś nowego. Nie był przyzwyczajony do wrzasku dziecka, przewijania i wstawania w nocy. Ale nie chciałby czegoś zawalić. Pochłonięty rodzinnymi sprawami nie miał czasu by usiąść na tronie. Potrzeba było wy rekrutować nowych strażników, planować edykty, wznosić kolejne budynki i zatrudnić agenta. Do tego papiery wartościowe, musiał nauczyć się jak oszczędnie rozporządzać złotem w skarbcu, na co je przeznaczyć. Te wszystkie dokumenty znajdowały się w gabinecie Odyna, który już teraz należał do Lokiego. Zostawiwszy na chwilę Fallen i Cristine udał się tam. Gdy zobaczył swoje pierwsze biuro ucieszył się, że został królem. Usiadł ostrożnie na dużym krześle, delikatnie przetarł rękoma biurko. Był zachwycony. Chwycił za kałamarz i niedokończony przez ojca pergamin gdy nagle ktoś zapukał.
-Kto to... - pomyślał - proszę! - krzyknął niepewnie. Nagle do pomieszczenia weszła blond włosa kobieta. Miała krótko obcięte włosy, zieloną sukienkę. Była bardzo piękna.
-Przepraszam... - zaczęła i podchodziła zgrabnie coraz bliżej biurka. Loki odsuwał się z każdym jej krokiem opierając o krzesło. Podparła się rękoma o rogi blatu uwidaczniając piersi. Loki przełknął ślinę, poczuł magię pożądania. Skądś znał tą magię, miał z nią już do czynienia. Amora...
-O co chodzi - zapytał surowo poprawiając się na krześle.
-Czy możesz mi pomóc? - powiedziała kuszącym głosem. Loki poczerwieniał. Jej cycki wciąż rzucały mu się w oczy.
-W czym - znów powiedział twardym głosem.
-Czuję się samotna, przytulisz mnie, książę?! minęło tyle lat odkąd się bzykaliśmy... chcę to powtórzyć!!! - nagle z głosu dziewczyny wydobył się zupełni inny, mocny, uwodzicielski głos. Jej źrenice bardzo się rozszerzyły a oczy zmarszczyły w agresywny wyraz. To była Amora! Prawdopodobnie opętała kolejną osobę.
Loki wstał gwałtownie.
-Amora!!! myślisz, że nie wiem, że to ty?! zostaw tą dziewczynę w spokoju! jesteś jak ta zmora! nie daje ludziom spokoju, ciągle skacze im po głowach dla zabawy!
-Nie ma nikogo gorszego od Ciebie, Loki. A mimo to, wciąż cię kocham. Nawet się z tobą przespałam. A ty się mną tylko zabawiłeś i odstawiłeś jak brudne skarpetki następnego dnia! - zacisnęła pięści wyskrabując drewno z rogów biurka.
-Nie pójdę z tobą do łóżka. Nie myśl o tym! Precz inaczej znajdziesz się w lochach.
-Pójdziesz... prędzej czy później sam mnie zawołasz.
-O czym ty bredzisz!!! wynoś się!!! - krzyknął
-Jeśli do mnie nie wrócisz one zginą...
I zniknęła. Wtedy Loki się obudził. Był zalany potem. Koło niego spała Fallen. Ulżyło mu, że to był tylko sen. A one się nie sprawdzają. Przytulił do siebie ostrożnie Fallen by jej nie obudzić.
-Miałeś koszmar? - szepnęła Fallen i odwróciła się prosto do niego. Ich usta dzieliły kilka centymentrów.
-Ty też nie śpisz? - uśmiechnął się
-Strasznie się wierciłeś, nie wiedziałam czy cię obudzić. Ale to nic, tak czasami bywa.
-Przepraszam.
-No coś ty, Loki! nie przepraszaj za takie coś - pocieszyła gładząc jego policzki - nasza niunia śpi jak kamień, jest taka spokojniutka - uśmiechnęła się szeroko.
-Wiesz, jak to było, że trafiłem na ciebie w Midgardzie? To miała być wtedy moja kara. Miałem zrobić coś dobrego inaczej Odyn wsadziłby mnie do lochów na zawsze. Nienawidziłem Midgardu i ludzi, jednak moja matka próbowała przekonać mnie, że śmiertelnicy wcale nie są takimi głupimi jak kiedyś myślałem. Kazali mi się uczyć pokory od nich samych i to mnie irytowało. Widzę duszę każdego człowieka, widzę co przeżył. Gdy cię zobaczyłem coś we mnie pękło. Nikt nie miał tak strasznych przeżyć jak ty. Coś ciągnęło mnie do ciebie mimo, że w sercu miałaś pustkę i cierpienie. Coś mnie z tobą łączyło. Od pierwszej rozmowy zakochałem się w tobie w co sam nie mogłem uwierzyć. Gdy zabrałem cię do Asgardu rozmawiałem z matką. Ostatecznie przekonała mnie bym się zmienił. Bym przestał patrzeć na każdego z nienawiścią bo nigdy nie dostrzegałem tego dobra jakie może podarować mi taka osoba. Ty. Kiedy z tobą jestem czuję to dobro, regenerujesz moje złamane kiedyś serce. Wszyscy w Asgardzie tylko po mnie jechali, z nienawiścią, pogardą i obrzydzeniem. Byłem dla nich potworem ale nikt nie obejrzał się za tym ile ja wycierpiałem. Gdybym sprzeciwił się wtedy rozkazowi ojca, gnił bym teraz w lochach do końca życia. Nie miał ciebie i dziecka ani nawet tego szczęścia, które teraz tak dla mnie jest cenne. Jest cenniejsze niż tron który chciałem kiedyś zdobyć, niż złoto. Oddałbym za ciebie życie. Gdybyś kiedyś umarła, umrę z tobą. Gdybyś zaginęła szukałbym cię tak długo aż znajdę. Już zawsze z tobą będę i moja miłość do ciebie nigdy się nie zmieni... - To dopiero było wyznanie miłości, na które Fallen popłakała się. Jeszcze kiedyś nie wierzyła, że jej życie się zmieni, że ktoś ją pokocha aż tak. Pocałowała ukochanego najczulej jak tylko mogła. On nie chciał kończyć pocałunku. Dziecko zaczęło się wiercić.
-Cris się wybudza, czekaj wezmę ją na ręce - powiedziała wychodząc spod pierzyny.
Dziecko miało otwarte oczy. Było uśmiechnięte.
-Loki! urosła! tak szybko?! - wzdrygnęła się podnosząc ją na ręce.
-Dzieci w Asgardzie tak się rozwijają. Za 2 tygodnie będzie wyglądała jak 9 latka. A potem rośnie już normalnie.
-O kurczę! na prawdę?! to dobrze czy źle?
-To moim zdaniem dobrze. Mniej przewijania - uśmiechnął się szeroko
-Jest taka piękna...
-Bo po tobie.
-Po tobie też ma urodę.
-Hahaha, po mnie? nie żartuj...
-No co, jesteś bardzo przystojnym mężczyzną - powiedziała z rumieńcem
Loki wstał z łóżka i objął Fallen w talii przyglądając się dziecku zza jej ramienia.
Cristine ssała kciuka i przyglądała im się uważnie. Raz na mamę a raz na tatę. Po chwili wyciągnęła palca i uśmiechnęła się szeroko, klaskając w łapki. Wygłupiała się i w ten sposób doprowadzała ich do śmiechu swoim piskliwym głosikiem, wymawiając niezrozumiałe słowa "Agagaga hihihi aaaa hihi!". Dziecko było wyspane i dopisywał jej humorek. Widząc zaspanych czy też niedospanych rodziców zaczęła się uśmiechać tworząc bardzo przyjemną atmosferę. Lecz rodzice jeszcze nie wiedzą o jej umiejętnościach i charakterze...

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 5 "Tata"

Kto jest ciekawy jak wygląda malutka Cristine, to zapraszam do zakładki bohaterzy.

________________________________________________________________________
Odyn zakończył swoje życie. Starzec już od bardzo wielu tygodni był schorowany. Na własne żądanie poprosił o śmierć. Długo namyślał się, który z braci obejmie po nim tron. Thor w ostatnim czasie lekceważy rozkazy Odyna. Między nimi już nie ma takiego porozumienia jak kiedyś. Jego syn zachowuje się jak rozkapryszony nastolatek chodź jest dorosłym i silnym mężczyzną. Loki natomiast w takim stopniu go zawiódł że trudno jest mu po tym wybaczyć, ale z drugiej strony jaką trzeba mieć w sobie siłę, opanowanie i chęć do naprawienia błędów po tym co zrobił. Zależało mu jeszcze na Ojcu. Chciał pokazać, że potrafi się zmienić, że jest odpowiedzialny za każdy swój błąd, nieustannie angażuje się w sprawy Asgardu czasami nawet, gdy ojciec go o to nie prosi. Szkoli wojsko, służy jako agent i podsłuchiwacz ryzykując tym własne życie. Czego chcieć więcej? swoją karę odsiedział i wycierpiał. Zamiast dalej się mścić jak to w jego naturze bywa, stał się zupełnie nową osobą, odmienioną, tą dobrą która poświęci się dla Asgardu, Królestwa w którym się wychował.
-Loki - szepnął Odyn, ze łzami oczach. Miał nadzieję, że chłopak wybaczy mu te najgorsze słowa, które kiedyś do niego wypowiedział. 
-Nie zawiodę cię, tato - złapał za jego dłoń klęcząc przed nim. W stali szpitalnej były bardzo doświadczone pielęgniarki, strażnicy, Frigg a nawet Fallen, której dni porodu dziecka się zbliżały. I zamiast odpoczywać, ona przyszła. Nie było tylko Thora. Właśnie jego nie było w tak smutnym momencie. 
Odyn ostatni raz popatrzył się na całą jego rodzinę, która przed nim stoi. Uniósł dłoń i położył na głowie Lokiego. Po paru sekundach dłoń ojca niekontrolowanie zsunęła się z głowy młodzieńca a Odyn wyzionął ducha. Oznaczało to, że Królem został Loki. Koronacja odbyła się w tak feralnej atmosferze, że Loki nawet trochę się nie ucieszył z korony. Myślał o ojcu. Jego głos wciąż rozbrzmiewał w jego głowie. On istniał. Był w Lokim od momentu śmierci. Podpowiadał mu co ma robić, jego dusza zagnieździła się w sercu młodzieńca. Oznaczało to, że otrzymał od niego błogosławieństwo a co za tym idzie, znak, że sprawuje władzę najwyższą w Królestwie. Brzuch Fallen był niesamowicie ogromny, nietypowy jak u midgardzkiej kobiety. Czuł, że urodzi mu się niezwykłe dziecko. W nocy jednak nie opuszczał ukochanej. Jej macica była tak naciągnięta, że w nocy sprawiało jej to ogromny ból. Nie mogła zasnąć, bolały ją nerki i ciągle brała zastrzyki. Nie mogła się porządnie wypróżnić. Miała małe wylewy na brzuchu pod skórą i wciąż pojawiały się jej pajączki. Jednym słowem wyglądało to tragicznie. Zaczerwienione, zżółknięte, z dnia na dzień coraz bardziej słabła. Fallen leżała na łóżku, Loki był przy niej jednak pamiętał że następnego dnia musi się zabrać za obowiązki. 
-Loki... 
-Najdroższa, 
-Chcę już urodzić, nie chcę dłużej cierpieć, proszę... skróćcie mi te męki bo oszaleję. Ono jest takie ciężkie - sapała a po jej głowie lał się pot. 
-Wytrzymaj, wierzę w ciebie. Ona musi się sama urodzić... - tłumaczył chłopak
-Błagam, Loki... nie wytrzymam z nią dłużej... jaką ona może mieć moc, skoro aż tak ciężka jest. To mi rozrywa skórę... nie mogę chodzić w normalnej sukience tylko w jakiejś białej lnianej kapie... - mówiła z obrzydzeniem
-Bo to są dzieci, zawsze narobią problemów a rodzice muszą się z nimi uporać - uśmiechnął się
-Mocne masz te nasienia... aaaaaa! - jęknęła nagle łapiąc się za brzuch
-Coś jest! co jest?! - wstał gwałtownie 
-Coś mi pękło mam skurcze, Loki... leć po kogoś! aa! 
Loki wybiegł jak najszybciej mógł zostawiając drzwi otwarte. Na korytarzach słychać było jej okropne bolesne jęki, coraz bardziej i coraz bardziej bo echo odbijało się od ścian i trafiało do jego uszu. 
W końcu nadeszła odpowiednia pomoc. Loki stał oparty o ścianę, miał zaciśnięte pięści i trząsł się z emocji. Lekarze uznali że nie ma sensu zabierać jej na salę operacyjną bo to przedłuży jej męki. Urodzi mu córkę na jego łóżku. Ale i tak się tym nawet nie przejął. Był spocony, zaczerwieniony, zestresowany... miotały nim emocje. 
Nagle ktoś z ekipy podszedł do niego. Chłopak się wzdrygnął. 
-Królu...zezwalasz na poród? 
-Dlaczego się pytacie! róbcie co do was należy! 
-Panie Loki, ona morze umrzeć. Jest 60 procent prawdopodobieństwa, że tak się stanie - szepnęła kobieta 
Lokiemu serce stanęło w gardle. Nie mógł nic powiedzieć, znów poczuł okropne cierpienie, które rozsadza jego serce od środka. Ta myśl, która przedziera mu się do głowy że umrze i już jej nigdy nie zobaczy... nie zobaczy swojej ukochanej, ani jej nie pocałuje, nie usłyszy... w tym momencie on sam chciał umrzeć. 
Fallen zginała się z bólu, lekarze potrzebowali szybkiej decyzji. Loki płakał. Jak dziecko. Nietypowe ale płakał jak dziecko. 
Złapał się za głowę, kucnął i płakał. Nie wiedział co robić. Albo dziecko które tak bardzo chciał mieć albo ukochana...
Nagle w jego głowie odezwał się głos. Głos ojca. Znowu. Taki ciepły i kojący. 
-Synu...zrób to... - szepnął do jego podświadomości 
-Ona musi żyć!!! - odpowiedział mu Loki 
-Loki!!!!!! - krzyknęła za nim Fallen by wyraził zgodę - co z tobą!!! 
-Panie Loki! Wszystko w porządku? proszę powiedzieć! 
Młodzieniec w końcu wstał, był cały roztrzęsiony. Ledwo trzymał się na nogach. 
Zalany łzami szepnął przyduszonym i zachrypniętym głosem.
-Proszę... 
Po czym wybuchnął cichym płaczem. 
-Loki... czemu płaczesz... - szepnęła Fallen sapiąc 
Chłopak podniósł się. Nie zapomniał o ostatnim pożegnaniu. Podszedł do niej. 
-Co ze mną będzie? - zaczęła się stresować
-Będzie dobrze, wiesz jak cię kocham? - pocieszał a w tym czasie medycy wyciągali jej dziecko. 
-Umrę, tak? - szepnęła. Dziewczyna robiła się cała sina.
Loki zaniemówił. 
-To nic...dziękuję ci za to życie. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Opiekuj się Cristiną... 
-Cristiną?! Fallen ! błagam... bądź silna... 
Gdy medycy wyciągnęli dziecko, podali matce do rąk by mogła je zobaczyć. 
-Jest...taka...piękna - szepnęła przecierając łzy - ma oczy po tobie... 
Loki czuł, że to ostatnie sekundy życia swojej ukochanej. Na sali zapanowała cisza. 
Niemowlę zaczęło płakać. Loki pocałował Fallen najczulej jak się da. Nie chciał odrywać ust. Były zimne. 
-Panie Loki...ona nie żyje... 
Młody Król wziął w swoje ręce córeczkę i wyszedł z pokoju. Już więcej nie mógł tam spać a nawet przebywać. Ta komnata przypominać mu będzie śmierć swojej ukochanej osoby. Nigdy już tak nie wejdzie. Zrezygnowany, w głębokiej depresji nowy Król trzymał w ręce malusieńką Cristinę. Urośnie na pewno tak szybko jak i w łonie matki. Loki o niczym innym teraz nie myślał jak o własnej śmierci. Jeśli umarła Fallen to i on chciał umrzeć. Przy okazji zabierając córkę ze sobą. Ale co by to zmieniło? 
*Tymczasem w pokoju Lokiego*
Medycy po nieudanym porodzie, zabierali ciało Fallen do kostnicy. Następnego dnia miał odbyć się pogrzeb. 
*Po drugiej stronie*
Fallen widzi przed sobą białe chmury, widzi jak unosi się nad zamkiem. Ktoś z góry wystawia jej rękę. Dziewczyna obraca się za siebie i widzi twarz Odyna. Pogodnego i spokojnego. 
-Powiedz mi, ile znaczy dla ciebie jego miłość? 
-Ile znaczy? jego miłość? on jest miłością! to się nigdy nie zmieni... 
-Możesz tam wrócić. 
-Co?! wrócić?! do Asgardu?! 
-Oczywiście, osoba młoda zawsze dostaje o jedną szansę więcej. Ale musisz wybrać. Masz czas do jutra. Jeśli odbędzie się pogrzeb to wszystko będzie stracone.
-Jasne, że chcę wrócić!  ale dlaczego uzyskałam taką szansę?
-Osoby, które w swoim życiu bardzo się wycierpiały otrzymują tą szansę, o ile są w młodym wieku. Jeszcze nikt się taki nie przytrafił. 
-Chcę tam wrócić! jak najszybciej! 
Loki szedł do Sali Uroczystości trzymając dziecko. Wszyscy byli przygotowani na imprezę myśląc, że wszystko się powiodło, niestety po wyglądzie Króla nie było widać że jest dobrze. Wszyscy ucieszyli się na początku gdy zobaczyli dziecko, jednak na krótko. Spośród tłumu wyłonił się Thor z ekipą. Podeszli do niego powoli. On nic nie mówił. Włosy opadały mu na twarz, płakał gorzko ale cicho. Nie wiedzieli co powiedzieć. Czy pocieszać czy płakać razem z nim.
Zanim Thor coś powiedział, Loki burknął.
-Impreza odwołana - I odszedł tuląc niemowlę. Dziecko śpiące na jego ramionach było duże, chudziutkie i takie spokojne. Takie podobne do mamy.

*Tymczasem w kostnicy*
Słychać było cichy szmer worka w którym było ciało Fallen. Dziewczyna próbowała się wydostać. Była słaba, paznokciami rozrywała worek wpuszczając do środka powietrze i wychodziła. Była zmarznięta, nie czuła już nóg. Zapewne to była kostnica. Brzuch po porodzie był nieco mniejszy i zaczął się regenerować. Fallen była kompletnie naga. Było jej tak zimno, po kręgosłupie przeszły jej ciarki gdy zobaczyła, że jej ciało nie leżało tutaj samotnie. Chwyciła za rozdarte przykrycie owinęła się w talii. Była cała biała, jak trup. Ostatkami sił wspinała się po schodach w górę. Robiło się coraz cieplej ponieważ zbliżała się do pochodni. 
-Nieboszczyk!!! to nieboszczyk!!! - zawołał ktoś z oddali ale zaraz podszedł by przyjrzeć się dziewczynie.
-Nie jestem zombie! po prostu zmartwychwstałam - zażartowała wyciągając rękę
-To nie możliwe, w Asgardzie nikt nie zmartwychwstaje po śmierci!
-Bo wy tutaj nie cierpicie, ja dostałam taką szansę bo wiele wycierpiałam w swoim życiu. Idź po lekarza.
Chłop posłuchał i pobiegł po medyka. Doktor Alpres natomiast nie mógł uwierzyć własnym oczom w to co widzi. To był dla niego absurd. Ale ucieszył się. Chłopcy wzięli dziewczynę pod rękę i zaprowadzili do lecznicy w zamku na badania.
-Poinformować Lokiego?
-Tak... niech tu przyjdzie... - wysapała z ulgą
Loki siedział skulony i płakał na korytarzu. Nie pozwolił nikomu by go dotykano lub coś do niego mówiono. Tulił się do dziecka. Obudziło się i patrzyło oczami na tatę. Uśmiechnęło się promiennie i klasnęło w rączki. Loki dziwił się czemu nagle jest takie wesołe skoro widzi i czuje jego smutek
-Dada! da!
-Co jest? zabiłaś mamę i jeszcze się z tego cieszysz?
Dziecko uniosło do góry główkę a potem obróciło się w prawo w kierunku schodów jakby coś poczuło.
Wyglądało na zaciekawione, patrzyło się w tamtym kierunku jakby czekało na kogoś. I faktycznie ktoś się zjawił. Był to ktoś z ekipy medycznej.
Dziecko znów się zaśmiało i zaczęło wariować mu na rękach. Loki czuł, że coś jest nie tak. Szybko przetarł łzy.
-Królu, mamy dobre wieści. Nie uzna mnie pan za wariata jeśli panu powiem?
-Słucham.
-Pańska żona wróciła do żywych.
Loki przełknął ślinę, nie mógł uwierzyć.
-Czy to kolejny żart?
-To nie żart, proszę iść za mną - odpowiedział uprzejmie
Loki wstał, zamurowało go. Jego serce biło jak oszalałe. Ale nie chciał robić sobie nadziei póki tego nie zobaczy. Zbliżali się do sali medycznej. Loki usłyszał jej głos. Był cichy, przytłumiony ale jej. To go uszczęśliwiło tak bardzo, że znów zbierały mu się łzy. Pojawił się w drzwiach. Nie mógł pohamować łez szczęścia. Dziewczyna była tak samo wzruszona jak on. Chłopak szybko podbiegł i pocałował ją. Minęły cztery godziny od jej śmierci a on już tak bardzo za nią tęsknił.
-Jak to się stało, że ty żyjesz...
-Osoby, które wycierpiały w swoim życiu aż nadto, dostają pierwszą i ostatnią szansę powrotu.
-Widziałaś Odyna? co mówił? mówił coś o mnie?
-Powiedział tylko, żebym ci powiedziała, że jest z ciebie dumny i że zawsze możesz go poprosić o pomoc gdy będziesz w trudnej sytuacji. No i powiedział też, że ma oko na tego psotnika.
Loki uśmiechnął się szeroko, wtulony w dziewczynę. Cieszył się, że znowu ją widzi, że z nią rozmawia, że razem będą wychowywać Cristine. 

sobota, 3 maja 2014

Rozdział specjalny (wstęp do 5) "Tsunami"

Hej kochani. Chciałabym was najpierw przeprosić, że tak długo nie było rozdziału. Musiałam uczyć się na egzaminy gimnazjalne no i potem nie wiedziałam o czym mam napisać. W końcu postanowiłam wam wynagrodzić moją długą nieobecność takim mega meeeega pikantnym rozdzialikiem który będzie wstępem do bardzo decydującego rozdziału. Właściwie, po tym rozdziale poznamy nową główną bohaterkę tego opowiadania. Nacieszcie się nim bo w następnych już nie będzie tak kolorowo xd

 ______________________________________________________________________
 Przyjaźń Fallen z Lokim powoli zakwitała, nie umieli traktować się tylko jako przyjaciół. Czuli, że są do siebie w jakiś inny sposób przywiązani. Nie rękami lecz sercami. Fallen zaczęła towarzyszyć Lokiemu we wszystkich jego misjach. Jej obecność sprawiała, że na twarzy chłopaka cały czas pojawiał się uśmiech a rany po wielu wcześniejszych cierpieniach się goiły. Bardzo cieszyła się z tej myśli, że tak dużo dla niego znaczy. Nigdy nie czuła się tak bezpiecznie jak przy nim. Była jego okiem w głowie. Wszędzie chodzili razem, ubieraliśmy się bardzo podobnie. O nic się nie kłóciliśmy, we wszystkim sobie pomagali i chodzili razem po Asgardzie. Loki mówił, że jest jego lustrzanym odbiciem. Do dziś tak jest, z dnia na dzień cieszą się z tego, że mogą znów spędzić razem dzień. Gdy ktoś ich rozłączy nawet na krótki czas, tęsknią za sobą. Nowym narkotykiem Fallen stał się Loki a Lokiego narkotykiem była Fallen. Nikt nie mógł siłą oderwać ich od nałogu bo bardzo się pragnęli. Gdy minęły dwa tygodnie od znalezienia tajemniczego odłamka w Asgardzie zaczęły dziać się bardzo dziwne rzeczy. Wielokrotnie ktoś donosił o atakach na mieszkańców i licznych porwaniach ważnych w Asgardzie osób. Niepokoiło to nie tylko Odyna lecz również Thora który miał zostać przyszłym królem. Lokiego kompletnie nie wtajemniczali w tą sprawę. Wielokrotnie próbowali jakoś rozwikłać tą zagadkę i złapać mordercę. Na próżno. W końcu Thor został porwany. Od pojawienia się tajemniczego reliktu, z dnia na dzień robi się coraz niebezpieczniej a porwań jest coraz więcej. Z Asgardu zaczęły znikać nawet dzieci przez co wśród matek, zaczęła rozsiewać się panika. Nikt nie wychodził ze swoich komnat a mieszkańcy nie przychodzili do pracy. Fallen zmartwiło to, że zniknął nawet Thor. Czuł, że po nim dorwą Lokiego. Na dodatek mu samemu zachciało się być bohaterem, chciał włączyć się w tą sprawę a Fallen chciała uchronić go przed złą decyzją. W końcu dotarło to do niego, że nic na to nie poradzi a musi zostać przy niej by i jej nie porwano. To był dla niego bardzo stresujący moment. Pierwszy raz w życiu nie wiedział co ma zrobić. Postanowił, że skupi się teraz na pilnowaniu Fallen. Późnym popołudniem gdy zachodziło słońce, siedziała już w jego komnacie na łóżku. W pokoju było ciemno bo okna zasłonięte były zielonymi zasłonami. Byli przytuleni do siebie. Obydwoje robili się senni. W pokoju była taka cisza, że słyszeli bicie swoich serc. -Nie zasnę... - szeptał Loki. Co chwilę ziewał. -Nie, Loki. Prześpij się. Nie musisz się dla mnie poświęcać. -Muszę - powiedział stanowczym tonem - bo jesteś dla mnie wszystkim. Nikomu nie pozwolę by mi cię odebrano. Pierwszy raz przy tobie poczułem się w końcu szczęśliwy. Gdybym tylko wiedział co zrobić by cię uchronić... - mówił ze łzami w oczach. Co mogła mu powiedzieć, że go kocha i dziękuje za to, co dla niej robi? doskonale o tym wiedział. Dziewczyna uśmiechnęła się i pocałowała w usta ujmując go za policzki. Leżała na nim i całowali się. Później Loki na niej i tak co chwilę okręcali się zrzucając pościel z łóżka. Swoimi głośnymi oddechami zakłócali ciszę w pokoju. Nagle ktoś zapukał do drzwi komnaty. Szybko odsunęli się od siebie do pozycji siedzącej nabierając cicho powietrze. -Kto tam! - krzyknął Loki Nikt się nie odzywał. Ktoś zaczął się dobijać do drzwi. -Boże! Loki...przyszli po nas... -zajęczała cicho ze strachu. Dobrze, że zamknęli drzwi na cztery spusty. Loki musiał szybko coś wymyślić, nie wiedział co zrobić. Czy zaatakować czy się schować! -Niewidzialność! Loki! niewidzialność! - wyszeptała machając dłonią by się pośpieszył. Chłopak odwrócił głowę w jej stronę i wyszeptał coś po cichu dotykając jej ramienia. Obydwoje zauważyli, że ich ciała stały się niewidoczne. Złapali się za rękę i wstali z łóżka. -Mam świetny pomysł - szepnął -Jaki? -Zobaczysz. Nagle drzwi komnaty Lokiego puściły a do środka weszła dziwna, wysoka i chuda zakapturzona postać. Nie było widać twarzy. Miała ostre jak brzytwa pazury. Rozglądała się po pomieszczeniu wydając dziwne duszące dźwięki. Fallen ścisnęła mocniej rękę Lokiego. Stali nieruchomo. Nagle Loki ostrożnie wystawił rękę. -Co ty robisz? - szepnęła dziewczyna -Zaklęcie oślepiające, paraliżujące, konwulsje i ból - wyjaśnił - Conjunctivitis! Episkey! Expulso! Furnunculus! - rzucał powoli zaklęcia. Dziwne stworzenie wydawało coraz większe jęki. Cierpiało, a Loki słabł. Z każdym zaklęciem uciekała z niego energia. -Wystarczy! teraz tylko sztylet w serce i po sprawie Loki dotknął sztyletu który leżał na komodzie by stał się niewidzialny i wziął go do ręki. Powoli podszedł do stworzenia. Zamiast jednego, zadał mu kilka ciosów w serce a później rżnął po plecach. Fioletowa krew tryskała im po twarzach. W końcu bestia skonała. Wybuchnęła fioletowo-czarnym pyłem wypuszczając również dwie chmury białego dymu, który wydawał dość dziwne dzięki. Jakby ludzkie. Czyżby zagrożenie zostało unicestwione? Loki puścił rękę Fallen i już przestali być niewidzialny. Chłopak upadł na ziemię osłabiony, bo zaklęcie niewidzialności utrzymywane przez długi czas zjadło mu kolejną porcję energii. Fallen pomogła mu wstać chwytając go pod ręce. Zaraz przybiegli strażnicy a wśród nich Odyn. -Co tu się stało?! Loki! Nic wam nie jest? -Morderca próbował się tu dostać. Loki go zabił. -Dobra robota, chłopcze! wiedziałem, że będą z ciebie ludzie! jestem z ciebie dumny - pochwalił go Odyn -Dziękuję. *** Po kilku godzinach Lokiemu wróciły siły. Ludzie zaczęli się odnajdywać w tych samych miejscach w których zostali uprowadzeni. Ich wybawicielem był właśnie Kłamca, który kiedyś sprowadził na Asgard niebezpieczeństwo. Całe królestwo wiedziało o jego dobrym czynie. Uratował mnóstwo ludzi w tak krótkim czasie, chodź nie robił tego dla nich tylko dla bezpieczeństwa swojej dziewczyny. Mimo to czuł dumę. Pochwały i podziękowania od wielu ludzi sprawiały mu ogromną radość. Poczuł, że jednak jest ważny w Asgardzie. Odyn obiecał zatrudnić kogoś kto mógłby zbadać kim było owe stworzenie i w jakim celu zaczęło porywać ludzi, oraz by dowiedział się czym jest odłamek. Zatrudniono w końcu bardzo ważną osobę, która znała się na różnych skamieniałościach. Okazało się, że był to odłamek eteru, który jest w trakcie regeneracji. Wiadomo było też, że ktoś go szukał ale przedtem inna osoba go ukryła. Kamień ma też zdolności przywoływania różnych stworów. Nikt nie wiedział co zrobić z odłamkiem. Jeśli eter upatrzy sobie ofiarę, może nie być za ciekawie. Taka sama historia była z Jane, która już dawno zakończyła swoje ziemskie życie. Nie wiedząc co dalej zrobić z kamieniem, Odyn nakazał go zatopić w oceanie, który otaczał Asgard. W Królestwie zapanował spokój. Poprawiła się atmosfera wśród ludzi. Loki i Fallen również nie mieli się o co martwić. Mogli znów cieszyć się sobą. Gdy zauroczenie eksplodowało, narodziła się gorąca i namiętna miłość, która zaczęła również sięgać szczytu, wtedy nie odbyło się bez gorącego i namiętnego seksu. Z początku ostrożnego i delikatnego a później rozszalałego jak tsunami, które uderza z siłą w budynki i wieżowce miasta jak teraz w Dallas w Nowym Yorku doprowadzając do zalania połowy miasta. Pochłaniając tysiące ludzi, tak też Loki doprowadzał do mocnych skurczy macicy swojej ukochanej powodując przyjemne konwulsje, ciało dziewczyny zginało się jak łuk, który zaraz ma wystrzelić strzałę. Dziewczyna jęczała i wyrywała się bo nie mogła znieść tej przyjemności. Woda w Dallas w końcu przestała się wylewać gdy wiatr się zmniejszył. Zmęczony Bóg chaosu, Loki opadł na ciało Fallen pozwalając jej już samej dojść, ujął dłońmi jej twarz. Patrzył chwile w jej oczy a potem całował w usta. Dziewczyna głośno oddychała. W końcu wyluzowała się. Była cała czerwona ale uśmiechnęła się do Lokiego. -Żyjesz? - szepnął chłopak -Tak, ale odfrunęłam do nieba. -Kocham cię. W Dallas zaczęło się rozjaśniać, burza i wicher ustały, jednak tsunami pochłonęło tysiące ofiar w tym również dzieci. Ich dusze zaznały wiecznego spokoju w niebie. Całego miasta nie zalało a straże zaczęli akcje ratownicze. Mieszkańcy wyszli z podziemnych kanałów. Płakali za swoimi rodzinami, za domem i pracą a także za innymi ludźmi. -Boże! co myśmy ci uczynili, żeś tak nas okrutnie pokarał!!! - wołał jeden mężczyzna płacząc. Słychać było jęki ocalałych kobiet i krzyki dzieci a wśród nich ten. Na wodzie unosiły się zwłoki ludzi, niektóre nawet nie były całe. Woda była brudna. Jedynie setce ludzi udało się ujść z życiem. Woda miała opaść po dwóch miesiącach, kanalizacje miały pochłaniać wodę z ulic tak samo jak gleba, ale dużo szybciej. Tak też się stało. Po dwóch miesiącach w Dallas było sucho, gdzie nie gdzie były kałuże. Ameryka nieźle wykosztowała się przy odbudowie miasta, wszystko po kawałku zaczynało funkcjonować tak jak w genach dziecka Lokiego i Fallen by mogło się rozwijać. To był dla nich piękny okres. Loki cały czas opiekował się swoją ukochaną. Nie spuszczał jej z oka. Odyn uznał, że nie będzie wysyłać Lokiego do pracy, gdy opiekuje się swoją ciężarną Fallen. Oboje oczekują przyjścia na świat dziewczynki. Boski płód rozwija się o 4 miesiące szybciej, jednak poród może opóźnić organizm Fallen, gdyż jest ziemskiego pochodzenia. Nie wiadomo więc kiedy to będzie, ale obydwoje mają nadzieję, że wszystko przebiegnie po ich myśli.

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 4 "Odłamek i szelest"

Gdy przeczytacie opowiadanie pod spodem coś jeszcze na was czeka :) 
A to jest moja tapeta na pulpit ;* 


Ps. czuję, że piszę coraz gorzej no ale cóż zrobić jak ktoś uwielbia pisać a nie ma talentu ;__ ; aha i pragnę zaznaczyć, że charakter Lokiego w tym opowiadaniu BYŁ ZAPLANOWANY JUŻ OD DAWNA :). Postawiłam na oryginalność bo we wszystkich opowiadaniach o Lokim jest on "tym złym" i to robi się aż do znudzenia jak o tym czytam. Wiem, że może wam się charakter Lokiego teraz wydawać "przesłodzony" ale uwierzcie, że macie to z przyzwyczajenia. Przyzwyczailiście się do jego złego charakteru. Nie zapominajmy jednak o tym, że Loki miał w sobie jeszcze trochę dobra. W mitologii nordyckiej nie był aż takim psychopatą i socjopatą tylko po prostu lubił dopiec ludziom. Ja postanowiłam ten dobry charakter bardziej wyróżnić. Oczywiście będzie co jakiś czas komuś dokuczał, żeby was zadowolić ale w dużej części będzie dobrą bozią ;*

 Miłego czytania! 




Fallen stała na balkonie w swojej komnacie wyczekując zachodu słońca, bo wtedy miała spotkać się z Lokim. Miała na sobie jedwabną najzwyklejszą suknię, a pod nią dwuczęściowy strój kąpielowy wyciągnięty z szafy życzeń. Rozmyślała o tym, co stanie się z jej rodzicami, czy trafią do nieba? A może do piekła?... Kto pochowa ich ciała? Rodzice to w końcu rodzice, dali jej życie. Głupio było ich tak po prostu zostawić w tym domu, ale policja przyłapała by ją i Lokiego, a wtedy jeszcze więcej polałoby się krwi bo nie mogli dać się złapać. Loki po prostu stanął jej i swojej obronie. Na pewno nie zabiłby ich bez powodu. Oni po prostu byli chorzy. Gdyby nie pili, to na pewno życie rodziców Fallen było lepsze, a oni zagłębiali się w tym coraz bardziej...Nie mogłaby im wybaczyć tego piekła, które robili jej przez tyle lat. Ciało Fallen było posiniaczone, miało dużo blizn. Jednym słowem było zniszczone. Na nogach siniaki nie zniknęły. Nagle z myśli wyrwało ją pukanie do drzwi. Odeszła od balkonu i nacisnęła niepewnie klamkę. A może to Loki? - pomyślała. Ku jej zdziwieniu ujrzała Odyna. Wyglądał na szczęśliwego. Od razu go wpuściła i ukłoniła się -Witaj, przybyłem aby sprawdzić co u ciebie - uśmiechnął się starzec i wyciągnął rękę aby powstała.
-Bardzo dziękuję. Czuję się coraz lepiej. Dziś wieczorem wybieram się, aby popływać w jeziorze - opowiedziała z uśmiechem.
-Niech zgadnę, Loki będzie ci towarzyszył?
-Tak, zaprzyjaźniliśmy się. Jest dla mnie bardzo dobry, dobrze go wychowałeś Wasza Wysokość.
-Miło to usłyszeć. A jak sobie radzisz z nałogiem?
O matko, narkotyki ...niech to! - pomyślała
-Staram się opanować nauk...
-W porządku moja droga - poklepał ją po ramieniu i podszedł do drzwi - Muszę iść. Miłego wieczoru - uśmiechnął się i wyszedł.
- Super! - szepnęła Rose do siebie gdy zamknął za sobą drzwi i usiadła na łóżku. Złapała się rękami za głowę.
Po co mi przypominał, po co się pytał, przecież wcześniej obiecałam, że rzucę a teraz tylko naszła mnie ochota. 
Rose chwyciła za jednego z papierosów, które trzymała pod łóżkiem i zapalniczkę. Włożyła do ust. Jej język robił się mokry a ręce zaczęły się trząść. Wciąż trzymała zapalniczkę koło papierosa i nie mogła zdecydować się czy odpalić.
-Kurrr....waaaa!!! nie mogę... - wypluła skręta krzycząc z zaciśniętymi zębami. Rzuciła zapalniczkę na podłogę z taką siłą, że się połamała. Położyła się na łóżku i zacisnęła na głowie poduszkę. Była zdenerwowana ale pomyślała o Lokim. On nie chciałby, żeby przyszła na spotkanie z nim cała zadymiona. Myślała o niedoszłym pocałunku. Ułożyła poduszkę i oparła się na niej. Chwila i zajdzie słońce. Fallen wstała i ubrała na nogi białe sandałki, które stały koło szafy. Przeczesała szybko włosy - a może już powoli będę szła spacerkiem do wyjścia... -pomyślała związując włosy. Idąc powoli korytarzem natknęła się na całującego się Thora z jakąś dziewczyną. I pomyślała nagle o Lokim. Miała okazję zemścić się na ale uznała, że tylko sobie narobi kłopotów, no chyba że wymyśli coś sprytnego - bingo! - szepnęła pod nosem Fallen Chętnie wystrzeliłaby do nich ciętą ripostę a potem zwiała aż by się kurzyło - nie rób tego, dobrze wiesz jakie to upokarzające - odezwało się coś w jej głowie - to niech poczuje to samo - szepnęła do siebie dziewczyna olewając myśli. Szybko skręciła za ścianę i krzyknęła zbierając się do ucieczki.
-Ej, Thor!, nie zaśliń się czasem! - krzyknęła szybko zwiewając gdzie pieprz rośnie prosto do wyjścia. śmiejąc się pod nosem. Miała szczęście, że na korytarzach było pusto. Oczywiście obiecała sobie, że to był pierwszy i ostatni raz jak komuś dokuczyła. Nagle usłyszała tupanie stóp za sobą. Nie zamierzała się odwracać tylko biegła przed siebie z całych sił. W końcu przed nią pojawił się Loki. Odskoczyła gwałtownie do tyłu jak oparzona.
-O matko! Loki! to ty za mną biegłeś? - zapytała zasapana
-Tak ale nie wołałem by cię nie wydać. Słyszałem wszystko jak mu dopiekłaś, jego mina była bezcenna! - uśmiechnął się jadowicie.
-Super, ale chodźmy już... - odrzekła i wzięła Lokiego pod rękę - prowadź do jeziorka.
Gdy weszli do ogrodu, mijali coraz wyższe drzewa. Był to las mieszany. W jego centrum było jezioro. Gdy dotarli na miejsce, było już całkowicie ciemno. Księżyc oświetlał taflę wody, zrobiło się bardzo spokojnie. Nikt chyba nie zapuszcza się tak daleko w nocy, by popływać. Słychać było odgłosy świerszczy, a dookoła jeziora latały świetliki.
-Ładnie tu - szepnęła oglądając to miejsce - byłeś tu kiedyś?
-Jak byłem młodszy to pływałem tutaj z Thorem - uśmiechnął się - jesteś gotowa?
-Oczywiście, jeszcze tylko mi powiedz jak głębokie jest to jezioro... - wychyliła głowę nad wodą
-Nie wiem dokładnie, ale jest bardzo głębokie. Nie przejmuj się, woda ma dość duże zasolenie, więc uniesie cię bez żadnego problemu - zapewnił Loki po czym zaczął ściągać z siebie górę ubrania. Fallen ściągnęła z trudem lnianą sukienkę, nie mogła przecisnąć się przez biust. Loki śmiał się pod nosem. Gdy z trudem ściągnęła, zaczęła się wyginać, ćwiczyć ręce i nogi a Loki wskoczył na "bombę" ochlapując ją.
-Whuh!...ale gorąca - przetarł ręce i czekał aż Fallen wejdzie - wskakuj wkońcu - machnął ręką w swoją stronę.
Gdy i ona wskoczyła poczuła jak robi jej się ciepło na skórze, ale nie gorąco.
-Dla mnie woda jest w sam raz. Nie za ciepła i nie za zimna - uśmiechnęła się dumnie  i podpłynęła bliżej niego.
-A ja jestem chodzącym lodem, nawet w ciepłej wodzie jestem chłodny, mimo że czuję czasami ciepło. Ale spokojnie nie roztopię się.
Fallen nic nie powiedziała, podpłynęła bliżej i złapała za jego rękę.
-Na ile możesz wstrzymać powietrze? - zapytała Fallen
-Na nie więcej niż piętnaście minut - pokazał smutną sztuczną minę.
-O boże, to i tak dużo. Ja tylko na dziesięć. Chodź, zanurkujemy! - zachęciła
-Z chęcią ale ciśnienie jest bardzo duże, jesteś pewna, że dasz radę?
-Jasne, trzymajmy się za ręce i damy radę - odrzekła łapiąc go za rękę i obydwoje zanurkowali wstrzymując powietrze. Pod wodą było bardzo ciemno, Loki za pomocą czarów świecił w niektóre zakamarki, widoczność pod wodą była ograniczona, dlatego wszystko jest rozmazane. Płynęli bardzo szybko, zeszli już dosyć głęboko. Z każdym metrem ciśnienie się podwyższało a woda robiła się chłodniejsza, nagle Fallen odwróciła się w stronę Lokiego i wskazała palcem jeszcze niżej. Wydawało się, jakby coś znalazła. Gdy chłopak spojrzał w to miejsce na jego twarzy zagościła ciekawość. Postanowili szybko podpłynąć i sprawdzić co to jest. W końcu wyłoniło im się dno jeziora a w jego piasku spoczywała tajemnicza świecąca się kostka. Wyglądała na odłam.
Loki lekko dotknął ramienia Fallen i machnął ręką ku górze, co oznaczało powrót. Czuła, że powoli ucieka jest cenne powietrze i że nie utrzyma w połowie drogi. Oznajmiła to Lokiemu smutnym wyrazem twarzy, klepiąc się ręką po piersi. Chłopak podszedł bliżej niej i złączył z nią usta przekazując trochę tlenu po czym pociągnął za rękę i zaczęli bardzo szybko płynąć ku górze. Fallen zacisnęła mocno zęby.
Gdy wypłynęli na powierzchnie dziewczyna łapała ogromne hausty powietrza łapiąc się za płuca. Loki nie był aż tak wyczerpany. Obydwoje na widok niebieskiego odłamka uśmiechnęli się.
-Wszystko okej? - podpłynął Loki obejmując ją.
-Tak, już lepiej... dziękuję, na prawdę... dziękuję - wysapała.
-Nie warto było tak ryzykować dla jakiejś kilkucentymetrowej kostki, dla mnie ona nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia.
-Ale dajmy to Odynowi, jako relikt. Może dostaniemy coś w zamian - uśmiechnęła się
-W sumie pomysł całkiem niezły. Może dostaniemy coś w zamian...
Zapanowała nagle niezręczna cisza. Fallen popatrzyła się na Lokiego kątem oka a na jej ustach zrobił się lekki uśmiech.
-Musze ci coś powiedzieć...-zaczęła - tam wtedy... pod wodą, gdy kończyło mi się powietrze...jak mnie pocałowałeś...to było...łał...- przełknęła ślinę.
- A mógłbym powtórzyć jeszcze raz? - szepnął Loki
Nagle w lasku zrobiło się ciszej. Świerszcze przestały wydawać dźwięki. Świetliki odleciały. Fallen pokiwała nieśmiało głową i popatrzyła się Lokiemu w oczy. On przytulił ją do siebie. Kilka sekund patrzyli sobie w oczy, w końcu zbliżyli twarze i nagle coś zaszeleściło w lesie, tak że Fallen omal nie dostała zawału. Odwrócili się gwałtownie by sprawdzić co spowodowało ten szelest. A może to jakieś zwierze? Niczego nie było. Pocałunek kolejny raz nie wypalił. Jednak poczuli się trochę dziwnie i czas było się zbierać.  Loki nie był zadowolony a Fallen westchnęła głęboko.
-Loki, chodźmy stąd bo trochę się boję... - powiedziała przyciszonym głosem. On nic nie powiedział, wyglądał na zestresowanego. Wstał i pomógł wyjść dziewczynie z wody.
Ona powoli zaczynała wierzyć, że nigdy się nie pocałują i spuściła smutno głowę. Podniosła lnianą sukienkę z trawy i założyła na siebie a Loki ubrał szatę w kilka sekund za pomocą czarów.
-Trochę krótko pływaliśmy - stwierdził chłopak
-No... - odrzekła lekko zasmucona.
Przed parę minut szli w ciszy, zatrzymali się koło zamku i w końcu Loki nie wytrzymał. Mocno przyciągnął Fallen do siebie łapiąc za talię i całując czule w usta. Dziewczyna była zaskoczona ale uśmiechnęła się. Pocałunek był bardzo przyjemny. Nie chciała go przerywać, więc zaczęli go przyspieszać. Fallen wtuliła się w jego klatkę piersiową a on objął jej plecy ręką jeżdżąc w górę i w dół. Dotykał jej włosy. Słychać było ich oddechy. Usta Lokiego i policzki zrobiły się teraz bardzo czerwone, mimo iż były dalej chłodne. W końcu uznali, że wystarczy przyjemności. Oddychali szybko napełniając płuca chłodnym powietrzem. Zadowoleni i uśmiechnięci wrócili do zamku. Po drodze udali się na późną kolację.

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 3 "Po resztę"

Cześć! :). Opublikuję kolejny rozdział. Trochę się nad nim namęczyłam. Mam nadzieję, że się spodoba. A to dla was, zdjęcie Loczka ;* I miłego czytania!



Asgard był miastem na tyle dużym, że nie dało się go zwiedzić całego nawet w tydzień, dlatego Loki pokazał Fallen tylko te bardziej ważne miejsca, do których mogła by chodzić, jeśli będzie się nudziła lub po prostu gdyby miała jakąś inną pilną potrzebę. Lecznica, bank, sklep z gadżetami i księgami, karczma i pole treningów dla wojowników. Loki nie mógł całkowicie poświęcić Fallen czasu, ponieważ pełnił w Asgardzie rolę Agenta. Miał też dużo pracy przy pergaminach. Często chodził na różne podsłuchy, albo pilnował skarbca w zamku, gdy strażnicy szli na służbę. Sam nie miał czasu dla siebie i to go trochę przytłaczało . Ponadto jeszcze chciał się spotykać z przyjaciółką. Dawno też nie czytał swoich ulubionych książek z zaklęciami i technikami walki na dwa sztylety. Praca irytowała go coraz bardziej. W końcu gdy Fallen poszła do swojej komnaty wziął się za obowiązki. Używając zaklęcia niewidzialności i niesłyszalności kręcił się w Jottunheimie i sprawdzał czy ich wrogowie nie szykują się na Asgard. Podsłuchiwanie w Jottunhaimie nie sprawiało mu żadnej przyjemności, gdyż czuł obrzydzenie do tej rasy i nienawidził jej z całego serca. W dodatku jeszcze stamtąd pochodził. Ciekawiło go jedynie czy żyje jego prawdziwa matka, czy razem z Laufeyem zginęła na wojnie. Nie mógł pojąć, dlaczego go porzucili, gdy był dzieckiem. Co im takiego się w nim nie spodobało? Przecież mógł zasiąść na tronie tego miejsca. Wchodząc do lodowego zamku, w którym siedział władca rozglądał się bardzo uważnie szukając drzwi do jakiegoś innego pomieszczenia. Nie znosił widoku rozkraczonego, lodowego bydlaka, który siedział na tronie. Wyglądał na starca jednak brody nie posiadał. Nie dość, że był łysy i miał na całym ciele jak i na twarzy różne znaki, to jeszcze był półnagi. Skoro siedzi na tronie to znaczy, że był dziedzicem. A tron dziedziczą tylko dzieci króla. Czyli to jest mój brat? Jeśli nawet, to dlaczego woleli go niż mnie? - pomyślał chłopak wchodząc do lodowego pomieszczenia które wyglądało na biuro. Na stole z lodu leżały różne pergaminy, które były z rogów pokryte szronem, oraz pióro w kałamarzu. Loki chwycił do ręki kawałek papieru i zaczął czytać. Od razu spojrzał na datę, było to bardzo dawno napisane. Jeszcze w roku dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dwudziestym pierwszym, a on urodził się w dziewięćdziesiąt osiem tysięcy dwudziestym pierwszym - szepnął do siebie Loki. Szybko obliczył. Ma tysiąc lat. Pergamin musiał być napisany w dniu jego narodzin. Zaczął czytać. 

Ludu oto wspaniała nowina! narodził się książę Jottunheimu, syn Laufeya i Ferbauti. Wielki Lokhorn... - Loki czytając to, zamarł. Odłożył pergamin i przetarł oczy z niedowierzania. W końcu odważył się czytać dalej - ...będzie on kiedyś sprawował władzę w Jottunhaimie, podbije wszystkie dziewięć światów. Będzie dowodził wielką walką pomiędzy Bogami, gdy nastąpi zmierzch Bogów! W wyniku tej wojny, Asgard strawi ogień, wszystkie gwiazdy zgasną a Midgard zatopi wielkie morze! Z tej toni wyłoni się nowy świat i nastąpi era bez przemocy, bez mordów i wojen! Dzięki przyszłemu dowództwu Lokhorna, Jottunhaim nigdy nie będzie zagrożony na ataki i podsłuchy ze strony Asgardu. Chwała przyszłemu wybawicielowi Jottunheimu! - Loki westchnął gdy skończył to czytać. Trzęsły mu się ręce z nerwów. Zabrał ze sobą wszystkie dokumenty, nie miał siły czytać kolejnych. Nagle wychodząc natknął się na kobietę z długimi czarnymi włosami, która po części bardzo była podobna do niego samego. Miała niebieską skórę, czerwone oczy, delikatne rysy twarzy i dość smutną minę. Loki cofnął się kilka kroków by sprawdzić co zrobi. Kobieta usiadła na krześle przy biurku, wysunęła z lodowej szufladki małe zdjęcie. Loki podszedł od tyłu by zobaczyć co na nim jest. Kobieta pociągnęła nosem jakby płakała. Loki zobaczył na zdjęciu małe dziecko, które obejmuje ona sama. Nagle kobieta kątem oka dostrzegła, że na biurku brakuje ważnych dokumentów. Gwałtownie wstała z krzesła jak oparzona. Loki szybko cofnął się i pobiegł do wyjścia. Ostatni raz spojrzał na kobietę i odszedł z dokumentami. Gdyby nie zaklęcie niewidzialności to prawdopodobnie trafiłby do ich skostniałych lochów. Gdy znalazł się w Asgardzie od razu zrobiło mu się cieplej na skórze. Cieszył się, że mieszka w Asgardzie a nie w Jottunheimie. On by nawet nie mógł wytrzymać wśród tego lodu zwłaszcza w tak odrażającej postaci. Z czerwonymi jak krew oczami, niebieską skórą i jeszcze jakimiś stygmatami na twarzy. Usiadł w spokoju i rozdzielił te dokumenty, które jego dotyczą. Postanowił je zachować dla siebie a edykty oddać Odynowi. Tak też zrobił. Chciał jeszcze spotkać się z Fallen by porozmawiać o jego nowym odkryciu. Wchodząc do Sali tronowej, zagadał do niego Thor. 
-I jak na misji? jest coś nowego, bracie? 
-Same stare edykty, raczej nic złego nie planują... Gdzie jest Ojciec?
-Tu jestem, Loki - nagle zza Thora wyszedł starzec i wystawił rękę mówiąc - daj mi te edykty i masz czas dla siebie. Loki dał mu szybko papiery i przetarł dłoń o spodnie. Wyminął Thora i poszedł już w kierunku komnaty Fallen. Na jej myśl od razu szeroko się uśmiechnął. Natknął się na dziewczynę tuż za zakrętem w korytarz. Gdy go zobaczyła, wciągnęła szybko powietrze i rzuciła mu się na szyję. 
-Loki! już wróciłeś! opowiadaj jak tam było? 
-Źle, jak to w pracy a jak u ciebie?
-Słuchaj, mam ogromną prośbę. Czy możemy wrócić na chwilę do Tennessee? muszę zabrać z domu resztę rzeczy. Miałam tam swój albumik ze zdjęciami, rysunki, paszport, podpaski, kartę kredytową, mini radyjko i moje ulubione ciuchy. No i moje dyplomy i medale z pływania, strzelnictwa i skoku wzwyż z liceum, autografy, no wszystko! Oh i jeszcze obrazy z Marilyn Monroe i Audrey Hap... 
-...Po wszystko zaraz pójdziemy, weźmiesz to co potrzebujesz - przerwał jej Loki 
-To chodźmy teraz - chwyciła go za rękę i wybiegli z zamku prosto do Heimdalla. Loki w ogóle się nie męczył przy bieganiu ona natomiast ledwo łapała tchu. 
Gdy dotarli, Loki poprosił go o teleportację zgodnie z adresem, który podała mu Fallen. 
Teraz znaleźli się przed niewielkim domem w Tennesse, a właściwie ruderą, w której mieszkała dziewczyna. Fallen przełknęła nerwowo ślinę, powróciły do niej te straszne wydarzenia jak rodzice znęcają się nad nią. Z każdym krokiem coraz mocniej wtulała się w rękę Lokiego. 
-Loki, broń mnie gdyby chcieli mi zrobić krzywdę. Nie wiadomo jak zareagują  na mój nagły powrót... pakowanie zajmie mi trochę czasu. 
-Będę przy tobie. Wchodzimy - Fallen nacisnęła klamkę. Gdy otworzyła drzwi na oścież aby wejść do środka buchnął w ich stronę paskudny fetor wymiocin i smród alkoholu. Obydwoje skrzywili miny. Loki szedł tuż za nią trzymając przyjaciółkę za rękę a drugą zatykał nos. Po kątach były porozrzucane buty i przepocone ubrania. W jej oczach zbierały się łzy a policzki robiły czerwone. Nagle poczuli przeciąg od okna i drzwi gwałtownie zamknęły się trzaskając a para podskoczyła.
-Ktoś przyszedł, Stachu idź zobacz! - odezwała się kobieta z drugiego pokoju. Miała zachrypły i pijany głos. 
Fallen zabiło mocniej serce. Odwróciła się w stronę Lokiego. 
-Loki, bądź przy mnie - szepnęła
-Fallciu?! Fallcia przyszła! Irena chodź no tu! ... no proszę, kogo my tu mamy! a ten cymbał to kto?! - odezwał się wrednie ojciec. Zaraz koło niego stanęła matka z pustą butelką w ręku, na której widok, Fallen zakręciło się w głowie. Loki był przy niej i patrzył się z odrazą na jej rodziców. 
-Nie będę z wami rozmawiać. Przyszłam po resztę rzeczy - mówiła powstrzymując łzy. Cała drżała. 
-Nigdzie nie pójdziesz suko! jesteś nasza! myślisz, że co! że pójdziesz sobie od tak?!  - machnął rękami ojciec. Ryknął tak mocno aż opluł sobie brodę. Jego ubrania nawet nie można było nazwać ubraniem, to były jakieś łachy!
Loki puścił jej rękę i stanął przed Fallen bo czuł, że musi zaingerować! 
-A chcesz się przekonać, że pójdzie, sukinsynu?! - warknął na niego chłopak.
Wtedy Fallen weszła do pokoju i zaczęła pakować swoje rzeczy w szybkim tempie. Loki grodził im drogę do jej pokoju. 
-Ty jebany... o... ja ci dam! - rzucił się pijak na Lokiego. Matka zbiła na nim butelkę ale ani trochę go to nie zabolało mimo, że szkło zdarło mu jego zieloną szatę na brzuchu. Fallen odskoczyła jak oparzona, gdy usłyszała tłuczenie szklanej butelki. Zanim zdążyła wyjść, Loki zamachnął się mocno i uderzył ojcem o matkę tak, że obydwoje uderzyli o ścianę. Nie przeżyli tego. 
-Loki...zabiłeś ich... oszalałeś!!! oni byli pijani... boże... - z jej oczu popłynęły łzy, później przypomniała sobie, jakie krzywdy przed z nich znosiła i starła łzy -i co teraz? a jak zaraz przyjedzie policja? zwijajmy się,...
-Wybacz, chciałem cię tylko obronić. Nie mogę pozwolić by ci coś zrobili, poza tym szkło przedziurawiło mi szatę... Pomogę ci się pakować, daj jedną walizkę - Loki wszedł do pokoju i wziął od dziewczyny dużą torbę na kółkach i zaczął pakować wszystko co było w jej pokoju. 
Obrazy z jej ulubioną Marilyn Monroe i Audrey Hapburn, płyty z muzyką i radio, mp3 ze słuchawkami, notatniki, długopisy, ulubione książki, maskotkę królika... 
-Po co ci maskotka królika? - zaśmiał się
-Lubiłam się do niej przytulać bo nie miałam do kogo...ale nie gadaj tylko pakuj a ja idę po podpaski, plasterki i kartę kredytową rodziców do drugiego pokoju... 
Wchodząc do salonu przypadkowo w oknie dostrzegła zbliżających się policjantów. Zabrała z barku pieniądze i karty kredytowe. A z toalety wzięła podpaski w razie gdyby dostała "cioty". Szukać plastrów już jej się nie chciało. 
-Loki, policjanci tu idą oni mają pistolety, musimy się zbierać! - powiedziała biegnąc do swojego pokoju. Zapakowała resztę i zapięła zamek. 
-Zrobimy tak.. - zaczął Loki
Gdy policjanci wparowali do mieszkania Fallen z pistoletami w rękach zobaczyli totalny chaos w mieszkaniu i do tego poczuli smród. Na przeciwko nich leżały ciała rodziców dziewczyny, na przed pokoju tłuczone szkło. Jeden policjant zaczął sprawdzać tętno a reszta pokoje. Nikogo jednak nie znaleźli a ludzie nie żyli. 
-Sierżancie na prawdę widziałem dziewczynę w oknie! myślałem, że już nam się nie wymknie! 
-No to miałeś zwidy, nikt tak szybko nie ucieka z domu po dokonanym morderstwie! Zabierzemy ciała i zrobimy sekcję zwłok. A ty wezwij patrole by przeszukali dokładnie okolice domu. Możliwe, że wyskoczyła oknem! 
Tym czasem Loki i Fallen dotarli już do Asgardu. 
-Haha, pomysł z tą niewidzialnością był niesamowity! nieźle ich przechytrzyłeś Loki - powiedziała dziewczyna
-To było totalne szaleństwo wracać tam - mówił niosąc jedną walizkę. 
-No tak, ale te rzeczy zachowam na pamiątkę, poza tym radio i mp3 jeszcze działają i zawsze umilą mi czas gdy będziesz na służbie...
-...Umiesz pływać? - zapytaj nagle z ciekawością w głosie
-No pewnie, mam trzy złote medale. Chciałam być ratowniczką ale rodzice zakazywali mi...
-A może... popływamy dzisiaj wieczorem? - zaproponował 
-Na prawdę?! chcesz ze mną pływać? - podskoczyła z radości 
-Oczywiście, w ogrodzie jest nieduże jezioro z ciepłą wodą. 
-Jesteś kochany!!! -krzyknęła radośnie przytulając go mocno i odruchowo pocałowała go mocno w policzek. 
Loki uśmiechnął się lekko i uniósł brwi z zaskoczenia. Jego policzek zrobił się ciepły. 
-Ops! przepraszam, to tak odruchowo! na prawdę nie chciałam... - skrzywiła się i złapała za głowę. 
Nagle policzek Lokiego znów stał się zimny. Opuścił brwi, zrobiło mu się w duszy trochę przykro bo już chciał to odwzajemnić. 
O matko, co ja mówię... widać że się przejął! może myślał, że coś więcej do niego czuję, skoro dałam mu buziaka...
-A tfu! co ja gadam, podobał się buziak?
Zapanowała nagle niezręczna cisza. W końcu chłopak uśmiechnął się szeroko a później skupili na sobie wzrok. Zbliżyli się do siebie powoli, Loki czule objął Fallen w talii. Teraz ich twarze były blisko, coraz bliżej, para zamknęła oczy, już czuli swój oddech... 
-Loki! mam do ciebie sprawę! - nagle Fallen usłyszała gruby męski głos. Loki szybko ją puścił. Zrobił ponurą minę. 
Był to brat Lokiego. Fallen zaczęła dokładnie mu się przyglądać. Serce waliło jej tak, że aż dudniło w uszach. Gdyby nie facet z młotem, dokonałby się jej pierwszy w życiu pocałunek. A teraz wszystko na marne. Blondyn podszedł do niej, pocałował w rękę i przedstawił się. 
-A cóż to znów za sprawa? ile jeszcze będziecie zatruwać mi życie tymi ciągłymi zasranymi sprawami... - powiedział Loki z pretensjami. 
-A czy coś przerwałem teraz ważnego? - odrzekł szczerząc się aż zrobiły mu się zmarszczki koło oczu.
Bezczelny i głupi typ - pomyślała Fallen.
-Tak, ważnego! dla mnie ważnego! - krzyknęła dziewczyna do Thora.
-No to innym razem przyjdę... - uśmiechnął się Thor jadowicie i odszedł. 
-Co to za sprawa, jeśli można wiedzieć?! - krzyknął za nim chłopak
-Innym razem! - zaśmiał się Thor jadowicie. 
Loki tupnął nerwowo nogą i puścił walizki. 
-To się pierdol - wyszeptał w jego stronę. Fallen wybuchła śmiechem. 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 2 "...Bezpiecznie"

Następnego dnia Fallen się obudziła. Wiedziała, że to nie sen a rzeczywistość. Że spała w ogromnym puszystym jak chmura złotym łożu w złotej komnacie. Ciekawe czy każdy pokój jest ze złota? Tak myślała patrząc się w sufit na diamentowy żyrandol. Skoro już tu jestem to w końcu zaznam błogi spokój. Żadnych pijanych rodziców, nabijania się i przemocy. Może zakocha się we mnie jakiś mężczyzna albo ja w nim... i może poznam nowych ludzi. Nie mogę się tego doczekać. Jeszcze nigdy nie byłam taka podekscytowana tym wszystkim - pomyślała sobie i wstała z łóżka. Podeszła do szafy i wyciągnęła swoją wcześniejszą suknię. Ściągnęła bieliznę, w której spała. Sukienka była w miodowym kolorze. Odkrywała kawałek brzucha i miała średni dekold ani nie za duży ani nie za mały. Miała na sobie jakiś brokat bo w blasku słońca, które przezierało się przez okno od jej komnaty, zaczął się mienić i błyszczeć. Dzięki temu sukienka nie była taka zwyczajna. Pokazywała to co w Fallen było najpiękniejsze. Uwydatniała piersi i pokazywała płaski brzuch. Dekolt wysadzany byl diamencikami tak samo jak i koniec sukni. Zapinając z boku zameczek od sukienki pomyślała o biżuterii. A skoro pomyślała to szybko otworzyła szafę. Tak jak podejrzewała, znalazły się tam małe srebrne kolczyki i wisiorek. To wszystko było w kształcie serca. Ubrana, poszła do toalety. Przy lustrze obok wanny, na szklanej półce były kosmetyki różnego rodzaju. Od eyelinera aż po korektor. Chwyciła ostrożnie korektor i zasmarowała lekko miejsca w których widać było zaczerwienienia i "pajączki" a później przypudrowała lekko całą twarz i kawałek szyi. Następnym kosmetykiem był błyszczyk który nałożyła na jedną wargę. Zacisnęła je w celu rozprowadzenia na drugiej i zaczęła malować rzęsy. To był cały makijaż. Wychodząc z toalety pomyślała sobie czy ja aby trochę nie przesadziłam z tym picowaniem się? to raczej nie zbyt w moim stylu. Nawet nie wiem czy jest tutaj jakaś kobieta która podobnie się pindrzy. A może... w sumie zawsze warto spróbować jakiegoś innego image'u [czyt. imidżu] - pomyślała. Założyła buty i wyszła spacerując po korytarzu. Zastanawiała się gdzie ma iść by znaleźć Lokiego. Nagle zobaczyła przed sobą dziewczynę w czerwono-srebrnej krótkiej sukience idącą w jej stronę ale patrzyła oczami gdzie indziej. Gdy przeszła koło Fallen ta zagadała do niej w celu zdobycia jakiś informacji.
-Hej! nie przeszkadzam? chciałabym się o coś zapytać...
-Cześć, co jest? - odpowiedziała obca
-Czy jest tu jadalnia?
-No to raczej, że jest - uśmiechnęła się - idź do końca korytarza, skręć w prawo i schodami w dół. Później w prawo i już znajdziesz się w jadalni.
-Dziękuję, a... gdzie jest Loki? - gdy już dowiedziałam się tego co chciałam zapytałam o Lokiego przy okazji.
-On tam właśnie jest. Konsumuje razem ze swoim bratem. Jeśli nigdzie nie pójdą to jeszcze poznasz Thora - uśmiechnęła się.
-Okej, dziękuję - odwzajemniła uśmiech i ruszyła przed siebie.
-Czekaj! - zawołała za nią obca - jak się nazywasz?
-Fallen, a ty? - wyciągnęła rękę
-Sif - uścisnęła - no to leć, na pewno się jeszcze zobaczymy.
Jej! jaka ta dziewczyna była miła, i miała taką ładną sukienkę... czyli nie tylko ja się tak ubrałam. To dobrze. Przynajmniej nie mam się o co martwić.


Sif patrzyła się na Fallen gdy zmierzała już w stronę jadalni. Zaciekawiła ją jej osoba. Taka ładna... i jeszcze ta sukienka, kurczę skąd ona jest? z Midgardu na pewno nie, może to jakaś czarodziejka albo uczennica Lokiego? cholera wie... myślała sobie. 

Gdy już schodziła ze schodów słyszała śmiechy i rozmowy. Prawdopodobnie była tuż koło jadalni. W końcu weszła tam. Wszyscy mężczyźni jacy tam byli uciszyli się i zaczęli patrzeć się na Fallen. Jeden z nich nawet zagwizdał. 
Co do cho... gdzie jest Loki... i czemu oni tak reagują jak mnie widzą...? Ach... no tak... zapomniałabym że "jestem piękna" hahaha - powiedziała sobie w myśli. Nagle z jednej ławki z tłumu mężczyzn wyłonił się Loki. Jedną ręką pomachał do niej a drugą trzymał kufel z... piwem? wyglądało to na piwo bo miało białą pianę ale kolor jakiś taki jasno-brązowy. Nie zwracała uwagi na facetów którzy szeptali między sobą i patrzyli się na nią. Nagle jakiś pijak klepnął ją w pupę. To było świńskie zachowanie. Loki wyszedł z ławy i miał nie ciekawą minę z tego co jej zrobił. Ja pierdolę, ale mu spuszczę... - wkurzyła się w myślach. Nim Loki doszedł do rudawego krasnala w srebrnej zbroi który ją tak bezczelnie potraktował, sprzedała mu pięścią w twarz z taką siłą że przewrócił się na stół i wywalił przy tym talerze. Loki stał zamurowany. Nie żałowała tego co zrobiła. Inni mężczyźni ze strachu przed nią przestali zwracać na nią uwage. Loki szybko do niej podszedł i wyprowadził z jadalni by poważnie porozmawiać. Był zdumiony tą siłą. 
-Przepraszam Loki, ale on mnie wkurwił na całego! nie dam się tak bezczelnie traktować - tupnęła nogą i zrobiła nadąsaną minę. 
Chłopakowi jednak się to spodobało bo miał bardzo szeroki uśmiech. Nie sądziła, że zacznie ją chwalić. 
-No, jak na taką piękną i drobną to siłę też masz. Nie ma co - złapał się rękami za biodra
Widział, że Fall ma nadal niezbyt radosny uśmiech. 
-Nie zrobiłaś nic bez powodu. Miałaś prawo się bronić przed takim zachowaniem. Też chciałem mu wpieprzyć no ale cóż, zrobiłaś to lepiej - poklepał ją po ramieniu.
-Jestem głodna a nie chcę jeść w ich obecności. Nie wiedziałam, że niektórzy faceci tak wrednie traktują dziewczyny... chociaż w sumie i tak z gorszym traktowaniem się spotkałam, ale to była nowość. Nie wiedziałam czy się śmiać czy przywalić tej osobie. Na rodziców nie potrafiłam podnieść ręki bo ich alkoholizm to choroba, robią wszystko po pijanemu i nie zdają sobie z tego nawet sprawy. Później głupio jest im się tłumaczyć z tego skąd mają siniaki tu i ówdzie. 
- Poczekaj tu sekundę, wezmę ze sobą jedzenie i zjesz sobie w spokoju na schodach - powiedział Loki pośpiesznie i wszedł do pomieszczenia. Podszedł na chwilę do gościa któremu przywaliła Fallen i mówił coś do niego szarpiąc za chabety. Nie było za bardzo co usłyszeć bo szeptał. W końcu puścił go totalnie jakby zastraszonego i podszedł do stolika w którym siedział wcześniej zabierając talerz z jedzeniem i kielich z napojem. 
-Znamy się już dwa dni a ty jesteś taki troskliwy - uśmiechnęła się wyciągając ręce po posiłek
-Nie ma za co. Trzymaj - podał jej tacę odwzajemniając uśmiech - chodź, usiądziemy sobie - wskazał ręką na schody. Usiedli i Fallen zaczęła chrupać ciepłe wędzone mięsko. 
-Powiedz mi coś więcej o sobie - zapytała delikatnie 
-Jestem Loki Laufeyson z Jottunheimu, i zaszczycono mnie chwalebnym celem by sprowadzić cię tutaj - zaśmiał się.
-Hahaha, okej panie Laufeysonie, haha a Odyn to twój ojciec co nie? - uśmiechnęła się szeroko i popiła z kieliszka. 
O boże, co to za dziwny napój? to bawarka? hm... nawet dobra... - pomyślała
-Nie jestem jego biologicznym synem... - z jego twarzy znikł uśmiech a wyraz twarzy zrobił się taki...nijaki - -Jak to? - dziewczyna uniosła brwi ze zdziwienia ale nagle sobie uświadomiła że on nie ściemnia. Loki wcale nie był podobny do Odyna. 
-Nie mam chęci o tym rozmawiać. Po prostu nie jest i tyle... nie wnikajmy w to. Moje życie nie jest wcale takie ważne by o nim opowiadać. Opowiedz o sobie - poprosił Loki
-Dobrze, nie będę naciskać. Twoje życie wcale nie jest nie ważne. Uważam że masz ciekawą osobowość, jesteś bardzo miły a takich ludzi trzeba poznawać - objęła go ręką po plecach. 
-Ciekawi cię życie mordercy i zwykłego kłamcy? 
-Kogo?! jakiego mordercy... 
Loki nagle pomyślał sobie jeśli powiem jak kim byłem kiedyś to ciekawe czy to zaakceptuje. Ja wątpię, bo każda dziewczyna nie chciała mieć ze mną nic wspólnego gdy o tym opowiedziałem. Jeśli ona to zaakceptuje to znaczy że to ta jedyna która na mnie zasługuje.
-To ja zrobiłem rzeź w Nowym Yorku, zniszczyłbym nawet całą rasę Jottunów. Chciałem zabić Odyna i Thora...ale się zmieniłem. Długa historia. Bóg kłamstwa nigdy się nie zmieni, zawsze zostanie porąbanym socjopatą, psychopatą i debilem ale teraz tak nie jest. Musisz mi uwierzyć... proszę, nie uciekaj ode mnie.
-Oj tam oj tam. Nie rozczulaj się już tak. Ja bym też z przyjemnością dokonała mordu na kilku osobach ,które przyczyniły się do tego, że miałam życie wręcz przejebane... Widocznie mocno cię zranili i dlatego miałeś powód.
Loki zamarł przez chwilę. Nie spodziewał się takiej reakcji i w ogóle takiej odpowiedzi! Uśmiechnął się szeroko.
-Nie sądziłem, że...że tak dobrze na to zareagujesz...n-na prawdę... a jak twoi rodzice?
-Moi rodzice...piją. Dniami i nocami. A później wchodzą radośnie do domu, z zabrudzonymi butami i obrzyganymi ciuchami wchodzą do mojego pokoju i znęcają się nade mną psychicznie i fizycznie. Padają słowa na K..., na es..., na pi... oraz lamentują jakim jestem nieukiem, kretynką, debilką i że żałują że mnie urodzili, że jestem paskudna... mh! a później ojciec bije mnie po twarzy a mama przytrzymuje...
I tak opowiadała chwilę o jej trudnej rodzinnej sytuacji, przy każdym słowie kapały jej łzy.
Loki przetarł czoło jedną ręką a drugą przytulił dziewczynę do siebie.
-Ja na twoim miejscu zarżnął bym ich jak świnie. Ile lat tak cierpisz?
-Dziesięć lat. W szpitalu byłam już nie pamiętam ile razy. Moja skóra ma wiele blizn po tłuczonej butelce. To wszystko wbijało mi się w skórę. Niektóre odłamki były tak drobne że nie dało się ich wyciągnąć. Jeden jest w piersi, drugi w ramieniu i jeszcze kilka na brzuchu.
Loki nie wiedział co powiedzieć. Zakrył dłońmi twarz i kiwał głową w obie strony wzdychając. Gdy Fallen zjadła odłożyła talerz na bok i przytuliła się mocno do przyjaciela a on objął ją.
Po posiłku poszli pospacerować po ogrodzie, powietrze w tym królestwie było bardzo czyste, aż chciało się oddychać. W Tennessee był straszliwy smog, unoszące się dymy fabryczne i spaliny samochodowe. Nie do zniesienia. Po tym cały czas bolała ją głowa. Wolała palić papierosa albo jointa niż wdychać spaloną przez samochody benzynę.
-Tu jest tak pięknie, nie sądziłam, że spotka mnie w życiu coś tak pięknego. A ja głupia chciałam się zabić... gdybym to zrobiła to nie miałabym okazji się tu znaleźć... i poznać ciebie. Teraz gdy tu jestem to niczego mi nie brakuje, nawet nie mam ochoty na narkotyk bo wolę zadowolić się twoją obecnością...- mówiła patrząc się w niebo.
Nagle Loki złapał ją za rękę i uśmiechnął w jej stronę. Fallen uśmiechnęła się spuszczając nieśmiało głowę.
-Jeśli się krępujesz...
-... nie! - przerwała mu - możesz mnie trzymać, to nie przeszkadza, hehe. Nie poznałam jeszcze całego Asgardu a przy tobie...czuję się bezpiecznie - ostatnie słowa wypowiedziała nieśmiało.
Matko, to niesamowite ale też trochę nie możliwe... czy Loki zakochał się we mnie? przecież on jest Bogiem. Nie mogłabym być z... Bogiem! ale on jest taki czuły i troskliwy... Gdy złapał mnie za rękę poczułam się jakbym dla kogoś była ważna. Poczułam się pierwszy raz przy kimś bezpiecznie.  
Mimo, że znamy się prawie dwa dni, to czuję jakby robił się dla mnie kimś bliższym. Z pewnością nie chciałabym go stracić bo jest jedyną osobą z którą mogę szczerze porozmawiać i to dzięki niemu tu trafiłam. W końcu to Bóg, potrafi goić rany.

Rozdział 1 "Jesteś śliczna"

Hej. No to przedstawiam wam 1 rozdział :). Bardzo się nad nim nagłowiłam. Mam nadzieję, że zostawicie swoją opinię w komentarzu bo to jest dla mnie bardzo ale to bardzo ważne! 
Następny rozdział na pewno jeszcze dzisiaj się pojawi!
_____________________________________________________________

Gdy w Tennessee nastała noc światło księżyca oświetlało wieżowce i domy mieszkalne tego zatłoczonego w dzień miasta. W barach zaczęła spotykać się młodzież nico młodsza od Fallen aby bawić się, pić i palić gdy ich rodzice pracują na nocnych zmianach. Latarnie uliczne zapaliły się przy jezdni. W Tennessee zawsze działy się bardzo dziwne rzeczy, codziennie ktoś kogo zamordował lub pobił, policja potrafiła interweniować nawet kilka razy w nocy. Takie sytuacje kompletnie nie zapewniały Fallen bezpieczeństwa, zwłaszcza gdy nocowała poza domem w brudnym, zimnym i ciemnym zaułku, w którym równie dobrze mógł spać żul. Było jej obojętne co stanie się jutro lub za kilka dni. Była w cholernym dołku i miała przesrane życie. Odkąd Fallen miała 10 lat, nie było ani jednego momentu w którym jej rodzice nie przyszli do domu pijani i nie zaczęli jej gnębić psychicznie a niekiedy nawet fizycznie. Wiele razy chciała się zabić, była po dwóch próbach samobójczych ale zawsze jakiś "idiota" pokrzyżuje jej plany i wezwie karetkę. Nieudana próba powieszenia się i przedawkowania tabletek przeciwbólowych. Zostało jeszcze podcięcie żył. Na to zbawcze dokonanie wciąż zbiera się na odwagę i rozmyśla co się z nią stanie gdy umrze. Siedząc w zaułku w jednej wielkiej kałuży, koło śmieci i pełzających szczurów rozmyślała co zrobić żeby sobie ulżyć. Czy ktoś w ogóle ją po chowa? Wciąż marzyła o lepszym życiu i w głębi serca miała nadzieję, że jakoś ułoży je sobie. Mając w torbie resztki jointa, wzięła do ust i zapaliła. Rozkoszowała się dymem narkotyku bo wiedziała, że gdy się skończy to bez tego skona. Jointy i papierosy były jej jedynymi przyjaciółmi. Pozwoliły się jej odprężyć i zapomnieć na chwilę o tym w jakim stanie się znajduje. W końcu zaczęła doznawać haju, wyszła z zaułka. Nie wiedziała, która była godzina ponieważ nie posiadała telefonu. Sprzedała iPoda na którego sama zapracowała by mieć narkotyki i papierosy. Ten telefon był jej nawet zbędny bo i tak nie miała do kogo napisać ani zadzwonić. Nikt się nawet nią nie interesował. Fallen była piękną dziewczyną i bardzo inteligentną jednak to głupota rodziców dopuściła by znajdowała się teraz w takim dołku. W takiej nicości.
Dziewczyna szła i szła, nie zwracała uwagi na ludzi którzy ją zaczepiali, nie chciała od nikogo pomocy. Za każdym razem machała ręką by się od niej odwalili. W końcu znalazła się na jakimś pustym suchym polu na którym nie rośni żadne źdźbło trawy. Stała i patrzyła się chwile w księżyc po czym zaczęła gorzko płakać. 
-Boże! dlaczego jesteś dla mnie tak bezlitosny! dlaczego wciąż chcesz bym żyła gdy ja nie chcę już żyć! - darła się połykając swoje słone łzy - odpowiedz mi!!! - krzyczała jeszcze głośniej ale nagle uciszyła się jakby coś do niej dotarło i starła łzy - zapomniałam, przecież Bogowie nie istnieją... kurwa, Fallen ogarnij się - zaczęła nagle mówić sama do siebie. W tym momencie zakręciło jej się w głowie i upadła znużona. Zasnęła na pustkowiu. Gdy nastał ranek czuła się już dużo lepiej, pogoda zrobiła się słoneczna i było bardzo ciepło. Przetarła śpiochy z oczu i podniosła się do siedzenia. Dziewczyna chciała oprzeć się ręką gdy poczuła nagle coś długiego i cienkiego na skórze. Odwróciła się i ujrzała dużego, czerwonego tulipana. Zaczęła zastanawiać się nad tym czy to w ogóle możliwe, żeby na takim pustkowiu pojawił się kwiat. Gleba była twarda i sucha. W dodatku nawet tego kwiatka nie zauważyła gdy przybyła w to miejsce. Pachniał cudownie, ciężko było jej opisać co to za zapach ale wąchając go czuła, że wszystko co negatywne upływa z niej. Zerwała go, wzięła swoją torbę i wąchając kwiat szła bez celu nie zastanawiając się gdzie. Przybyła nagle do biblioteki. Zastanawiała się dlaczego tam poszła. Było tam sporo ludzi zaczytanych. Biblioteka miała bardzo duże regały wypchane książkami, była bardzo bogato wyremontowana. Czerwony dywan na całym obszarze a ściany w złotym kolorze. Postanowiła, że przeczyta jakąś książkę. Wyciągnęła opowieść pt. "Gra o tron" i usiadła na dużym parapecie zakładając nogę na nogę. Czuła się dziś całkiem dobrze. Kończąc prolog opowiadania ktoś ją nagle zaczepił. Był to wysoki i szczupły mężczyzna, lekko umięśniony. Miał czarne włosy zaczesane do tyłu oraz szmaragdowe oczy. Biło od niego chłodem. Był ubrany jak jakiś urzędnik państwowy. Na jego widok rozszerzyłam oczy i zaczęłam poprawiać fryzurę. Książka spadła mi aż z kolan. Widać było, że rozśmieszyłam go lekko swoim nieokrzesaniem. Podniósł ją i podał uprzejmie kładąc znów na kolanach i otwierając na stronie na której czytałam. Wyglądał na inteligentnego. 
-Wybacz, że wystraszyłem. Chciałem tylko z kimś porozmawiać - zaczął chłopak siadając na przeciwko niej na parapecie. Skulił nogi i oparł się brodą o kolano.
-Em... nie wystraszył mnie pan, ja po prostu...zaczytałam się.
-Już na prologu? - uśmiechnął się szerzej jakby nie dowierzał
-Eee... emm...skąd pan wie, że zaczęłam dopiero p-prolog? - wytrzeszczyła oczy
-Ja wszystko wiem - uniósł brwi z uśmiechem. Wyglądał teraz na mądralę.
Kurwa mać, przecież nie ćpałam bóg wie jak?!  powiedziała w myślach dziewczyna mimo, że uśmiechnęła się sztywno.
- Skoro wie pan wszystko, to... kim jestem? - zamrużyła oczy i uśmiechnęła się jadowicie.
Lubię takie pomyślał chłopak i po chwili odpowiedział.
-Jest pani narkomanką i nazywa się Fallen Mistice - powiedział z neutralnym wyrazem twarzy.
Totalnie ją zamurowało, czuła się jak pojebana.
-kurwa mać... - szepnęła cicho pod nosem. Nagle szybko wciągnęła powietrze i zatkała sobie usta patrząc na chłopaka. Ten zrobił szeroki uśmiech i uniósł znów brwi dumnie. Fallen przełknęła ciężko ślinę.
-Nie powinnam była klnąć ale wytłumaczy mi pan do jasnej cholery kim jest?
-Loki - odpowiedział przybierając neutralny wyraz twarzy. 
-Miło poznać, a skąd jesteś?
-Z Asgardu
-Gdzie to jest? - zapytała otwierając usta
-Biliony kilometrów od Midgardu
W tym momencie się wkurwiła, czuła się jak jakaś idiotka.
-Pan sobie robi żarty ze mnie, nie zamierzam dłużej ciągnąć tego żałosnego dialogu. Do widzenia.
-Nie chcesz lecieć tam ze mną? twoje życie stało by się królewskie i błogie - powiedział kusząco Loki
Fallen westchnęła głośno. Stała chwilę w miejscu w końcu postanowiła się przysiąść. Zwisało jej już co on o niej myśli. W końcu zawsze pokazywała się ze złej strony. Zawsze była najgorsza. A może to jakiś psychopata, który chce ją zgwałcić lub zabić? a... właściwie to wszystko jej jedno.
Loki wyciągnął rękę w jej stronę.
-Złap mnie za rękę. Zaufaj mi a twoje życie zmieni się na lepsze.
-Wiem, że to życie jest śmiercią. W końcu po mnie przybyła! zamknęła oczy na moment i podała mu rękę.
Poczuła nagle jak odrywa się niezwykle szybko od ziemi i leci z Lokim w górę.
-To nie jest śmierć, tylko kraina Bogów w której zamieszkasz ze mną - szepnął jej do ucha bo trzymał ją mocno za rękę tuż obok. Była bardzo zszokowana tym co się teraz dzieje. Czuła ucisk w gardle i nie mogła wydukać żadnego słowa z siebie.
Nagle obydwoje znaleźli się na tęczowym moście na którym stał człowiek ubrany w złotą zbroję i hełm ze skrzydłami. Trzymał duży miecz.
-Witaj książę Loki - powitał go z szacunkiem - Fallen, ciebie również witam - pocałował dziewczynę w rękę - Wszechojciec już na was czeka - uśmiechnął się do nich i znów skierował swoje złote oczy w galaktykę.
-Czy ja umarłam? powiedz prawdę, czy ja nie żyję?
-Wciąż żyjesz i wciąż możesz wrócić na Ziemię ale teraz jesteś w moim królestwie - powiedział pewnie obdarzając ją lekkim uśmiechem. Ona uśmiechnęła się szeroko oglądając wszystko dookoła.
-Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknego miejsca, te drzewa, budynek i... Oh! Zamek! jasna mać, ale zajebiście! - mówiła wzruszona ze łzami w oczach i wielką ekscytacją.
Loki zaśmiał się cicho pod nosem. W końcu znaleźli się w ogromnym złotym zamku z kolumnami. Na tronie siedział Wszechojciec.
-A cóż to za piękna kobieta, która z tobą przybyła? - uśmiechnął się starzec bardzo pogodnie.
-To jest... - zaczął chłopak
-Fallen Mistice - przerwała Lokiemu i ukłoniła się przed Odynem z wielkim szacunkiem. Już wchodząc zobaczyła, że ma do króla Asgardu przed swoim obliczem bo siedział na ogromnym tronie i trzymał berło.
-Ah to ty! - powiedział radośnie - słyszałem, że masz bardzo ciężkie życie. Loki dostrzegł cię w Midgardzie gdy szłaś chodnikiem cała przemoczona ale byłaś w dość dziwnym stanie, czy wytłumaczysz nam to?
-Hm...dziwny stan... chodzi o bycie na haju?
-Haj? co to za kraina? - zapytał gładząc swoją brodę
-To nie kraina, tylko stan - powiedziała uśmiechając się
-Narkotyki? czy to są jakieś zioła?
Wygląda na to, że będzie musiała mu bardzo dokładnie wszystko wytłumaczyć i nie zmyślać.
-To joint, podobny do papierosa, którego przyjmują ludzie. Haj to stan relaksu po zażyciu marihuany. Właściwie to po pewnym czasie umiera się po ich przedawkowaniu.
-Już rozumiem. Musisz to porzucić, wiesz? nawet jeśli jesteś uzależniona.
Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Mam porzucić moje jointy? go chyba kurwa mać posrało na miejscu, to wszystko co mam! o bożę... co ja wygaduję! Fallen ogarnij się... spokojnie, nie denerwuj się tylko słuchaj się!... przecież to dla mojego dobra!
-Tak jest. Tylko że ja ni... - nagle zatrzymała się w połowie zdania i zaczęła przewracać oczami w prawo i lewo zastanawiając się nad tym co teraz chciała powiedzieć. Nie mogła porzucić nałogu. Mózg kazał mi go brać a serce nie. Co wybrać.
-Wiem, że ci nie będzie z tym łatwo. Posłuchaj swojego serca, Fallen...jesteś bardzo piękną kobietą i nie widziałem nigdy takiej urody kobiecej jak twoja, nie niszcz się więcej. Loki zaprowadzi cię do twojego nowego pokoju - powiedział ze smutkiem i żalem.
Fallen odrzuciła myśli o braniu narkotyków.
-Tak jest - westchnęła z bólem i poszła za Lokim który stał uśmiechnięty i wyciągał w jej stronę rękę.
Musiała przyznać, że zrobiło jej się bardzo miło gdy Odyn powiedział jej komplement na temat jej urody. Poczuła się wtedy bardziej wartościowo i pewniej siebie. Jednak jej ubiór nie był już taki łady. Zabrudzone jeansowe spodnie, biała bluzka i jeansowa kamizelka były śmierdzące i potargane. Aż się zdziwiła że Loki nawet na to nie po narzekał i jeszcze tak miło się do niej uśmiecha. Może jej życie w końcu zmieni się na lepsze, powoli zaczęła tak myśleć. Nagle Loki pchnął delikatnie ręką drzwi od ogromnej komnaty. Było tam wszystko, Fallen wstrzymała oddech i patrzyła się z niedowierzaniem. Tak, że czuła że mdleje i upada na czyjeś ręce. Na chwilę widzi ciemność.
Nagle budzi się w ten samej komnacie w której straciła przytomność. Koło niej siedzi Loki.
-Co ze mną było? - zapytała, podnosząc się do siedzenia
-Zemdlałaś z wrażenia - uśmiechnął się szeroko
-Kurwa... - przeklęła cicho kładąc rękę na czole myśląc, że Loki tego nie usłyszał, ale on roześmiał się głośno. Uświadomiłam sobie, że przeklęłam znowu i zatkałam sobie usta ręką.
-Ja też przeklinam, nie przejmuj się taką drobnostką. Zobaczysz, przyzwyczaisz się do tego miejsca, teraz już będzie coraz lepiej i nikt cię nie skrzywdzi - pocieszał chłopak. Mówił z wielką troską.
-Dziękuję - powiedziała zdziwiona - bardzo dziękuję... nie wiem co powiedzieć...
-W szafie znajdziesz wszystkie ubrania jakie sobie tylko zażyczysz w myślach. One się pojawią automatycznie - uśmiechnął się
-To szafa życzeń? - wstała z łóżka i otworzyła ją. Była pusta. Zamknęła ją i pomyślała chciałabym najpiękniejszą sukienkę na świecie, jakiej nikt inny nie ma i jakiej nie można kupić nigdzie oraz białe buty. Otworzyła ponownie i ujrzała to co chciała ujrzeć. Ze wzruszenia poleciały jej łzy z oczu. Loki uśmiechnął się szeroko.
-Na co czekasz? ubierz ją, jest prawdziwa.
Dziewczyna zaczęła macać ją z niedowierzania. Ściągnęła z wieszaka i weszła do drugiego pomieszczenia w swojej komnacie. Była to toaleta. Zamknęła się i zaczęła ściągać stare i brudne ubrania. Rozmiar sukienki był idealnie dopasowany i wyglądała w niej niesamowicie. Nie wiedziała jakimi słowami to wszystko opisać co ją tego dnia spotkało. Postanowiła, że rozpuści swoje długie ciemne włosy. W końcu wyszła i stanęła przed Lokim.
-I jak?
Gdy Loki ją ujrzał wyprostował plecy, otworzył usta z zachwytu lekko się uśmiechając i patrzył się na nią od góry do dołu. Coraz bardziej mnie kręci ta dziewczyna pomyślał chłopak.
-Cudownie. Odyn dobrze mówił bo jesteś na prawdę śliczna - powiedział z namiętnością w głosie.
-Hahaha, bo się zarumienię! - powiedziała, już prawie purpurowa na twarzy i zacisnęła usta w wąską kreskę spuszczając głowę. Zapanowała krępująca cisza. Loki wstał z krzesła i podszedł do Fallen, ta podeszła do niego szybciej i przytuliła go mocno. Nie spodziewał się tego, jednak odwzajemnił uścisk gładząc ją ręką po głowie.
-Brakowało ci tego, prawda? - szepnął
-Nawet nie wiesz jak bardzo... - odpowiedziała z lekkim drżeniem w głosie.
Nagle poczuł, że płacze. Nie mylił się, bo zaczęły jej spływać łzy po policzkach. Wtulił ją w siebie najbliżej jak tylko mógł łapiąc za talię jedną ręką a drugą gładził włosy. Fallen poczuła, że zyskała przyjaciela.

Powitanie

Cześć, jestem Agnieszka i chciałabym was wszystkich bardzo zachęcić do czytania mojego opowiadania.
Bardzo proszę, abyście zostawiali komentarze pod rozdziałami. Jest to dla mnie ważne, dzięki temu wiem jak dalej pisać i co poprawić. 
Od razu mówię, że nie mam wielkiego talentu w pisaniu powieści dlatego może się zdarzyć że popełnię jakiś błąd. Nie zniechęcajcie się już na wstępie bo ta historia będzie bardzo piękna. 


Lady Loki