niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 6 "Mały humorek"

No dobrze, dam wam zdjęcie dziecka bo chyba sami jesteście ciekawi jak będzie wyglądać nasza nowa główna bohaterka. Poznajcie Cristinę. Księżniczkę z Asgardu. Rozdział dosyć krótki, bo nie miałam weny. W poniedziałek wyjeżdżam na wycierkę i wracam w środę, więc przez ten czas w innym miejscu na pewno wpadnie mi do głowy pomysł na fabułę z tą bohaterką. Ale nie martwcie się, nie wykluczam Lokiego i Fallen! 

________________________________________________________________________
Fallen powoli dochodziła do siebie. Na całe królestwo została ogłoszona wesoła nowina, że przyszła królowa zmartwychwstała. Loki szukał pokoju rodzinnego w zamku w którym zmieściły by się 3 osoby. Był taki, na samej górze. Kiedyś musiałby za niego zapłacić ogromną cenę a dziś jako król może pozwolić sobie zajęcie takiego pokoju za darmo. Komnata nie była w stylu Lokiego ale kolor się teraz dla niego nie liczył bo sam w niej mieszkać nie będzie. Tapeta była kremowa a na niej narysowane kwiatki złotym, świecącym konturem. Podłoga z jasnego drewna pokryta okrągłym białym dywanem. Diamentowy żyrandol i 3 balkony z kwiatami. Umeblowanie było bardzo bogate. Oczywiście to komnata rodzinna. Jest pokój z łóżkiem na dwie osoby, z pokoikiem dla niemowlaka i dla nastolatka oraz toaleta niczym nie wyróżniająca się. Loki bał się wychowywać dziecko, ponieważ było to dla niego coś nowego. Nie był przyzwyczajony do wrzasku dziecka, przewijania i wstawania w nocy. Ale nie chciałby czegoś zawalić. Pochłonięty rodzinnymi sprawami nie miał czasu by usiąść na tronie. Potrzeba było wy rekrutować nowych strażników, planować edykty, wznosić kolejne budynki i zatrudnić agenta. Do tego papiery wartościowe, musiał nauczyć się jak oszczędnie rozporządzać złotem w skarbcu, na co je przeznaczyć. Te wszystkie dokumenty znajdowały się w gabinecie Odyna, który już teraz należał do Lokiego. Zostawiwszy na chwilę Fallen i Cristine udał się tam. Gdy zobaczył swoje pierwsze biuro ucieszył się, że został królem. Usiadł ostrożnie na dużym krześle, delikatnie przetarł rękoma biurko. Był zachwycony. Chwycił za kałamarz i niedokończony przez ojca pergamin gdy nagle ktoś zapukał.
-Kto to... - pomyślał - proszę! - krzyknął niepewnie. Nagle do pomieszczenia weszła blond włosa kobieta. Miała krótko obcięte włosy, zieloną sukienkę. Była bardzo piękna.
-Przepraszam... - zaczęła i podchodziła zgrabnie coraz bliżej biurka. Loki odsuwał się z każdym jej krokiem opierając o krzesło. Podparła się rękoma o rogi blatu uwidaczniając piersi. Loki przełknął ślinę, poczuł magię pożądania. Skądś znał tą magię, miał z nią już do czynienia. Amora...
-O co chodzi - zapytał surowo poprawiając się na krześle.
-Czy możesz mi pomóc? - powiedziała kuszącym głosem. Loki poczerwieniał. Jej cycki wciąż rzucały mu się w oczy.
-W czym - znów powiedział twardym głosem.
-Czuję się samotna, przytulisz mnie, książę?! minęło tyle lat odkąd się bzykaliśmy... chcę to powtórzyć!!! - nagle z głosu dziewczyny wydobył się zupełni inny, mocny, uwodzicielski głos. Jej źrenice bardzo się rozszerzyły a oczy zmarszczyły w agresywny wyraz. To była Amora! Prawdopodobnie opętała kolejną osobę.
Loki wstał gwałtownie.
-Amora!!! myślisz, że nie wiem, że to ty?! zostaw tą dziewczynę w spokoju! jesteś jak ta zmora! nie daje ludziom spokoju, ciągle skacze im po głowach dla zabawy!
-Nie ma nikogo gorszego od Ciebie, Loki. A mimo to, wciąż cię kocham. Nawet się z tobą przespałam. A ty się mną tylko zabawiłeś i odstawiłeś jak brudne skarpetki następnego dnia! - zacisnęła pięści wyskrabując drewno z rogów biurka.
-Nie pójdę z tobą do łóżka. Nie myśl o tym! Precz inaczej znajdziesz się w lochach.
-Pójdziesz... prędzej czy później sam mnie zawołasz.
-O czym ty bredzisz!!! wynoś się!!! - krzyknął
-Jeśli do mnie nie wrócisz one zginą...
I zniknęła. Wtedy Loki się obudził. Był zalany potem. Koło niego spała Fallen. Ulżyło mu, że to był tylko sen. A one się nie sprawdzają. Przytulił do siebie ostrożnie Fallen by jej nie obudzić.
-Miałeś koszmar? - szepnęła Fallen i odwróciła się prosto do niego. Ich usta dzieliły kilka centymentrów.
-Ty też nie śpisz? - uśmiechnął się
-Strasznie się wierciłeś, nie wiedziałam czy cię obudzić. Ale to nic, tak czasami bywa.
-Przepraszam.
-No coś ty, Loki! nie przepraszaj za takie coś - pocieszyła gładząc jego policzki - nasza niunia śpi jak kamień, jest taka spokojniutka - uśmiechnęła się szeroko.
-Wiesz, jak to było, że trafiłem na ciebie w Midgardzie? To miała być wtedy moja kara. Miałem zrobić coś dobrego inaczej Odyn wsadziłby mnie do lochów na zawsze. Nienawidziłem Midgardu i ludzi, jednak moja matka próbowała przekonać mnie, że śmiertelnicy wcale nie są takimi głupimi jak kiedyś myślałem. Kazali mi się uczyć pokory od nich samych i to mnie irytowało. Widzę duszę każdego człowieka, widzę co przeżył. Gdy cię zobaczyłem coś we mnie pękło. Nikt nie miał tak strasznych przeżyć jak ty. Coś ciągnęło mnie do ciebie mimo, że w sercu miałaś pustkę i cierpienie. Coś mnie z tobą łączyło. Od pierwszej rozmowy zakochałem się w tobie w co sam nie mogłem uwierzyć. Gdy zabrałem cię do Asgardu rozmawiałem z matką. Ostatecznie przekonała mnie bym się zmienił. Bym przestał patrzeć na każdego z nienawiścią bo nigdy nie dostrzegałem tego dobra jakie może podarować mi taka osoba. Ty. Kiedy z tobą jestem czuję to dobro, regenerujesz moje złamane kiedyś serce. Wszyscy w Asgardzie tylko po mnie jechali, z nienawiścią, pogardą i obrzydzeniem. Byłem dla nich potworem ale nikt nie obejrzał się za tym ile ja wycierpiałem. Gdybym sprzeciwił się wtedy rozkazowi ojca, gnił bym teraz w lochach do końca życia. Nie miał ciebie i dziecka ani nawet tego szczęścia, które teraz tak dla mnie jest cenne. Jest cenniejsze niż tron który chciałem kiedyś zdobyć, niż złoto. Oddałbym za ciebie życie. Gdybyś kiedyś umarła, umrę z tobą. Gdybyś zaginęła szukałbym cię tak długo aż znajdę. Już zawsze z tobą będę i moja miłość do ciebie nigdy się nie zmieni... - To dopiero było wyznanie miłości, na które Fallen popłakała się. Jeszcze kiedyś nie wierzyła, że jej życie się zmieni, że ktoś ją pokocha aż tak. Pocałowała ukochanego najczulej jak tylko mogła. On nie chciał kończyć pocałunku. Dziecko zaczęło się wiercić.
-Cris się wybudza, czekaj wezmę ją na ręce - powiedziała wychodząc spod pierzyny.
Dziecko miało otwarte oczy. Było uśmiechnięte.
-Loki! urosła! tak szybko?! - wzdrygnęła się podnosząc ją na ręce.
-Dzieci w Asgardzie tak się rozwijają. Za 2 tygodnie będzie wyglądała jak 9 latka. A potem rośnie już normalnie.
-O kurczę! na prawdę?! to dobrze czy źle?
-To moim zdaniem dobrze. Mniej przewijania - uśmiechnął się szeroko
-Jest taka piękna...
-Bo po tobie.
-Po tobie też ma urodę.
-Hahaha, po mnie? nie żartuj...
-No co, jesteś bardzo przystojnym mężczyzną - powiedziała z rumieńcem
Loki wstał z łóżka i objął Fallen w talii przyglądając się dziecku zza jej ramienia.
Cristine ssała kciuka i przyglądała im się uważnie. Raz na mamę a raz na tatę. Po chwili wyciągnęła palca i uśmiechnęła się szeroko, klaskając w łapki. Wygłupiała się i w ten sposób doprowadzała ich do śmiechu swoim piskliwym głosikiem, wymawiając niezrozumiałe słowa "Agagaga hihihi aaaa hihi!". Dziecko było wyspane i dopisywał jej humorek. Widząc zaspanych czy też niedospanych rodziców zaczęła się uśmiechać tworząc bardzo przyjemną atmosferę. Lecz rodzice jeszcze nie wiedzą o jej umiejętnościach i charakterze...

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 5 "Tata"

Kto jest ciekawy jak wygląda malutka Cristine, to zapraszam do zakładki bohaterzy.

________________________________________________________________________
Odyn zakończył swoje życie. Starzec już od bardzo wielu tygodni był schorowany. Na własne żądanie poprosił o śmierć. Długo namyślał się, który z braci obejmie po nim tron. Thor w ostatnim czasie lekceważy rozkazy Odyna. Między nimi już nie ma takiego porozumienia jak kiedyś. Jego syn zachowuje się jak rozkapryszony nastolatek chodź jest dorosłym i silnym mężczyzną. Loki natomiast w takim stopniu go zawiódł że trudno jest mu po tym wybaczyć, ale z drugiej strony jaką trzeba mieć w sobie siłę, opanowanie i chęć do naprawienia błędów po tym co zrobił. Zależało mu jeszcze na Ojcu. Chciał pokazać, że potrafi się zmienić, że jest odpowiedzialny za każdy swój błąd, nieustannie angażuje się w sprawy Asgardu czasami nawet, gdy ojciec go o to nie prosi. Szkoli wojsko, służy jako agent i podsłuchiwacz ryzykując tym własne życie. Czego chcieć więcej? swoją karę odsiedział i wycierpiał. Zamiast dalej się mścić jak to w jego naturze bywa, stał się zupełnie nową osobą, odmienioną, tą dobrą która poświęci się dla Asgardu, Królestwa w którym się wychował.
-Loki - szepnął Odyn, ze łzami oczach. Miał nadzieję, że chłopak wybaczy mu te najgorsze słowa, które kiedyś do niego wypowiedział. 
-Nie zawiodę cię, tato - złapał za jego dłoń klęcząc przed nim. W stali szpitalnej były bardzo doświadczone pielęgniarki, strażnicy, Frigg a nawet Fallen, której dni porodu dziecka się zbliżały. I zamiast odpoczywać, ona przyszła. Nie było tylko Thora. Właśnie jego nie było w tak smutnym momencie. 
Odyn ostatni raz popatrzył się na całą jego rodzinę, która przed nim stoi. Uniósł dłoń i położył na głowie Lokiego. Po paru sekundach dłoń ojca niekontrolowanie zsunęła się z głowy młodzieńca a Odyn wyzionął ducha. Oznaczało to, że Królem został Loki. Koronacja odbyła się w tak feralnej atmosferze, że Loki nawet trochę się nie ucieszył z korony. Myślał o ojcu. Jego głos wciąż rozbrzmiewał w jego głowie. On istniał. Był w Lokim od momentu śmierci. Podpowiadał mu co ma robić, jego dusza zagnieździła się w sercu młodzieńca. Oznaczało to, że otrzymał od niego błogosławieństwo a co za tym idzie, znak, że sprawuje władzę najwyższą w Królestwie. Brzuch Fallen był niesamowicie ogromny, nietypowy jak u midgardzkiej kobiety. Czuł, że urodzi mu się niezwykłe dziecko. W nocy jednak nie opuszczał ukochanej. Jej macica była tak naciągnięta, że w nocy sprawiało jej to ogromny ból. Nie mogła zasnąć, bolały ją nerki i ciągle brała zastrzyki. Nie mogła się porządnie wypróżnić. Miała małe wylewy na brzuchu pod skórą i wciąż pojawiały się jej pajączki. Jednym słowem wyglądało to tragicznie. Zaczerwienione, zżółknięte, z dnia na dzień coraz bardziej słabła. Fallen leżała na łóżku, Loki był przy niej jednak pamiętał że następnego dnia musi się zabrać za obowiązki. 
-Loki... 
-Najdroższa, 
-Chcę już urodzić, nie chcę dłużej cierpieć, proszę... skróćcie mi te męki bo oszaleję. Ono jest takie ciężkie - sapała a po jej głowie lał się pot. 
-Wytrzymaj, wierzę w ciebie. Ona musi się sama urodzić... - tłumaczył chłopak
-Błagam, Loki... nie wytrzymam z nią dłużej... jaką ona może mieć moc, skoro aż tak ciężka jest. To mi rozrywa skórę... nie mogę chodzić w normalnej sukience tylko w jakiejś białej lnianej kapie... - mówiła z obrzydzeniem
-Bo to są dzieci, zawsze narobią problemów a rodzice muszą się z nimi uporać - uśmiechnął się
-Mocne masz te nasienia... aaaaaa! - jęknęła nagle łapiąc się za brzuch
-Coś jest! co jest?! - wstał gwałtownie 
-Coś mi pękło mam skurcze, Loki... leć po kogoś! aa! 
Loki wybiegł jak najszybciej mógł zostawiając drzwi otwarte. Na korytarzach słychać było jej okropne bolesne jęki, coraz bardziej i coraz bardziej bo echo odbijało się od ścian i trafiało do jego uszu. 
W końcu nadeszła odpowiednia pomoc. Loki stał oparty o ścianę, miał zaciśnięte pięści i trząsł się z emocji. Lekarze uznali że nie ma sensu zabierać jej na salę operacyjną bo to przedłuży jej męki. Urodzi mu córkę na jego łóżku. Ale i tak się tym nawet nie przejął. Był spocony, zaczerwieniony, zestresowany... miotały nim emocje. 
Nagle ktoś z ekipy podszedł do niego. Chłopak się wzdrygnął. 
-Królu...zezwalasz na poród? 
-Dlaczego się pytacie! róbcie co do was należy! 
-Panie Loki, ona morze umrzeć. Jest 60 procent prawdopodobieństwa, że tak się stanie - szepnęła kobieta 
Lokiemu serce stanęło w gardle. Nie mógł nic powiedzieć, znów poczuł okropne cierpienie, które rozsadza jego serce od środka. Ta myśl, która przedziera mu się do głowy że umrze i już jej nigdy nie zobaczy... nie zobaczy swojej ukochanej, ani jej nie pocałuje, nie usłyszy... w tym momencie on sam chciał umrzeć. 
Fallen zginała się z bólu, lekarze potrzebowali szybkiej decyzji. Loki płakał. Jak dziecko. Nietypowe ale płakał jak dziecko. 
Złapał się za głowę, kucnął i płakał. Nie wiedział co robić. Albo dziecko które tak bardzo chciał mieć albo ukochana...
Nagle w jego głowie odezwał się głos. Głos ojca. Znowu. Taki ciepły i kojący. 
-Synu...zrób to... - szepnął do jego podświadomości 
-Ona musi żyć!!! - odpowiedział mu Loki 
-Loki!!!!!! - krzyknęła za nim Fallen by wyraził zgodę - co z tobą!!! 
-Panie Loki! Wszystko w porządku? proszę powiedzieć! 
Młodzieniec w końcu wstał, był cały roztrzęsiony. Ledwo trzymał się na nogach. 
Zalany łzami szepnął przyduszonym i zachrypniętym głosem.
-Proszę... 
Po czym wybuchnął cichym płaczem. 
-Loki... czemu płaczesz... - szepnęła Fallen sapiąc 
Chłopak podniósł się. Nie zapomniał o ostatnim pożegnaniu. Podszedł do niej. 
-Co ze mną będzie? - zaczęła się stresować
-Będzie dobrze, wiesz jak cię kocham? - pocieszał a w tym czasie medycy wyciągali jej dziecko. 
-Umrę, tak? - szepnęła. Dziewczyna robiła się cała sina.
Loki zaniemówił. 
-To nic...dziękuję ci za to życie. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Opiekuj się Cristiną... 
-Cristiną?! Fallen ! błagam... bądź silna... 
Gdy medycy wyciągnęli dziecko, podali matce do rąk by mogła je zobaczyć. 
-Jest...taka...piękna - szepnęła przecierając łzy - ma oczy po tobie... 
Loki czuł, że to ostatnie sekundy życia swojej ukochanej. Na sali zapanowała cisza. 
Niemowlę zaczęło płakać. Loki pocałował Fallen najczulej jak się da. Nie chciał odrywać ust. Były zimne. 
-Panie Loki...ona nie żyje... 
Młody Król wziął w swoje ręce córeczkę i wyszedł z pokoju. Już więcej nie mógł tam spać a nawet przebywać. Ta komnata przypominać mu będzie śmierć swojej ukochanej osoby. Nigdy już tak nie wejdzie. Zrezygnowany, w głębokiej depresji nowy Król trzymał w ręce malusieńką Cristinę. Urośnie na pewno tak szybko jak i w łonie matki. Loki o niczym innym teraz nie myślał jak o własnej śmierci. Jeśli umarła Fallen to i on chciał umrzeć. Przy okazji zabierając córkę ze sobą. Ale co by to zmieniło? 
*Tymczasem w pokoju Lokiego*
Medycy po nieudanym porodzie, zabierali ciało Fallen do kostnicy. Następnego dnia miał odbyć się pogrzeb. 
*Po drugiej stronie*
Fallen widzi przed sobą białe chmury, widzi jak unosi się nad zamkiem. Ktoś z góry wystawia jej rękę. Dziewczyna obraca się za siebie i widzi twarz Odyna. Pogodnego i spokojnego. 
-Powiedz mi, ile znaczy dla ciebie jego miłość? 
-Ile znaczy? jego miłość? on jest miłością! to się nigdy nie zmieni... 
-Możesz tam wrócić. 
-Co?! wrócić?! do Asgardu?! 
-Oczywiście, osoba młoda zawsze dostaje o jedną szansę więcej. Ale musisz wybrać. Masz czas do jutra. Jeśli odbędzie się pogrzeb to wszystko będzie stracone.
-Jasne, że chcę wrócić!  ale dlaczego uzyskałam taką szansę?
-Osoby, które w swoim życiu bardzo się wycierpiały otrzymują tą szansę, o ile są w młodym wieku. Jeszcze nikt się taki nie przytrafił. 
-Chcę tam wrócić! jak najszybciej! 
Loki szedł do Sali Uroczystości trzymając dziecko. Wszyscy byli przygotowani na imprezę myśląc, że wszystko się powiodło, niestety po wyglądzie Króla nie było widać że jest dobrze. Wszyscy ucieszyli się na początku gdy zobaczyli dziecko, jednak na krótko. Spośród tłumu wyłonił się Thor z ekipą. Podeszli do niego powoli. On nic nie mówił. Włosy opadały mu na twarz, płakał gorzko ale cicho. Nie wiedzieli co powiedzieć. Czy pocieszać czy płakać razem z nim.
Zanim Thor coś powiedział, Loki burknął.
-Impreza odwołana - I odszedł tuląc niemowlę. Dziecko śpiące na jego ramionach było duże, chudziutkie i takie spokojne. Takie podobne do mamy.

*Tymczasem w kostnicy*
Słychać było cichy szmer worka w którym było ciało Fallen. Dziewczyna próbowała się wydostać. Była słaba, paznokciami rozrywała worek wpuszczając do środka powietrze i wychodziła. Była zmarznięta, nie czuła już nóg. Zapewne to była kostnica. Brzuch po porodzie był nieco mniejszy i zaczął się regenerować. Fallen była kompletnie naga. Było jej tak zimno, po kręgosłupie przeszły jej ciarki gdy zobaczyła, że jej ciało nie leżało tutaj samotnie. Chwyciła za rozdarte przykrycie owinęła się w talii. Była cała biała, jak trup. Ostatkami sił wspinała się po schodach w górę. Robiło się coraz cieplej ponieważ zbliżała się do pochodni. 
-Nieboszczyk!!! to nieboszczyk!!! - zawołał ktoś z oddali ale zaraz podszedł by przyjrzeć się dziewczynie.
-Nie jestem zombie! po prostu zmartwychwstałam - zażartowała wyciągając rękę
-To nie możliwe, w Asgardzie nikt nie zmartwychwstaje po śmierci!
-Bo wy tutaj nie cierpicie, ja dostałam taką szansę bo wiele wycierpiałam w swoim życiu. Idź po lekarza.
Chłop posłuchał i pobiegł po medyka. Doktor Alpres natomiast nie mógł uwierzyć własnym oczom w to co widzi. To był dla niego absurd. Ale ucieszył się. Chłopcy wzięli dziewczynę pod rękę i zaprowadzili do lecznicy w zamku na badania.
-Poinformować Lokiego?
-Tak... niech tu przyjdzie... - wysapała z ulgą
Loki siedział skulony i płakał na korytarzu. Nie pozwolił nikomu by go dotykano lub coś do niego mówiono. Tulił się do dziecka. Obudziło się i patrzyło oczami na tatę. Uśmiechnęło się promiennie i klasnęło w rączki. Loki dziwił się czemu nagle jest takie wesołe skoro widzi i czuje jego smutek
-Dada! da!
-Co jest? zabiłaś mamę i jeszcze się z tego cieszysz?
Dziecko uniosło do góry główkę a potem obróciło się w prawo w kierunku schodów jakby coś poczuło.
Wyglądało na zaciekawione, patrzyło się w tamtym kierunku jakby czekało na kogoś. I faktycznie ktoś się zjawił. Był to ktoś z ekipy medycznej.
Dziecko znów się zaśmiało i zaczęło wariować mu na rękach. Loki czuł, że coś jest nie tak. Szybko przetarł łzy.
-Królu, mamy dobre wieści. Nie uzna mnie pan za wariata jeśli panu powiem?
-Słucham.
-Pańska żona wróciła do żywych.
Loki przełknął ślinę, nie mógł uwierzyć.
-Czy to kolejny żart?
-To nie żart, proszę iść za mną - odpowiedział uprzejmie
Loki wstał, zamurowało go. Jego serce biło jak oszalałe. Ale nie chciał robić sobie nadziei póki tego nie zobaczy. Zbliżali się do sali medycznej. Loki usłyszał jej głos. Był cichy, przytłumiony ale jej. To go uszczęśliwiło tak bardzo, że znów zbierały mu się łzy. Pojawił się w drzwiach. Nie mógł pohamować łez szczęścia. Dziewczyna była tak samo wzruszona jak on. Chłopak szybko podbiegł i pocałował ją. Minęły cztery godziny od jej śmierci a on już tak bardzo za nią tęsknił.
-Jak to się stało, że ty żyjesz...
-Osoby, które wycierpiały w swoim życiu aż nadto, dostają pierwszą i ostatnią szansę powrotu.
-Widziałaś Odyna? co mówił? mówił coś o mnie?
-Powiedział tylko, żebym ci powiedziała, że jest z ciebie dumny i że zawsze możesz go poprosić o pomoc gdy będziesz w trudnej sytuacji. No i powiedział też, że ma oko na tego psotnika.
Loki uśmiechnął się szeroko, wtulony w dziewczynę. Cieszył się, że znowu ją widzi, że z nią rozmawia, że razem będą wychowywać Cristine. 

sobota, 3 maja 2014

Rozdział specjalny (wstęp do 5) "Tsunami"

Hej kochani. Chciałabym was najpierw przeprosić, że tak długo nie było rozdziału. Musiałam uczyć się na egzaminy gimnazjalne no i potem nie wiedziałam o czym mam napisać. W końcu postanowiłam wam wynagrodzić moją długą nieobecność takim mega meeeega pikantnym rozdzialikiem który będzie wstępem do bardzo decydującego rozdziału. Właściwie, po tym rozdziale poznamy nową główną bohaterkę tego opowiadania. Nacieszcie się nim bo w następnych już nie będzie tak kolorowo xd

 ______________________________________________________________________
 Przyjaźń Fallen z Lokim powoli zakwitała, nie umieli traktować się tylko jako przyjaciół. Czuli, że są do siebie w jakiś inny sposób przywiązani. Nie rękami lecz sercami. Fallen zaczęła towarzyszyć Lokiemu we wszystkich jego misjach. Jej obecność sprawiała, że na twarzy chłopaka cały czas pojawiał się uśmiech a rany po wielu wcześniejszych cierpieniach się goiły. Bardzo cieszyła się z tej myśli, że tak dużo dla niego znaczy. Nigdy nie czuła się tak bezpiecznie jak przy nim. Była jego okiem w głowie. Wszędzie chodzili razem, ubieraliśmy się bardzo podobnie. O nic się nie kłóciliśmy, we wszystkim sobie pomagali i chodzili razem po Asgardzie. Loki mówił, że jest jego lustrzanym odbiciem. Do dziś tak jest, z dnia na dzień cieszą się z tego, że mogą znów spędzić razem dzień. Gdy ktoś ich rozłączy nawet na krótki czas, tęsknią za sobą. Nowym narkotykiem Fallen stał się Loki a Lokiego narkotykiem była Fallen. Nikt nie mógł siłą oderwać ich od nałogu bo bardzo się pragnęli. Gdy minęły dwa tygodnie od znalezienia tajemniczego odłamka w Asgardzie zaczęły dziać się bardzo dziwne rzeczy. Wielokrotnie ktoś donosił o atakach na mieszkańców i licznych porwaniach ważnych w Asgardzie osób. Niepokoiło to nie tylko Odyna lecz również Thora który miał zostać przyszłym królem. Lokiego kompletnie nie wtajemniczali w tą sprawę. Wielokrotnie próbowali jakoś rozwikłać tą zagadkę i złapać mordercę. Na próżno. W końcu Thor został porwany. Od pojawienia się tajemniczego reliktu, z dnia na dzień robi się coraz niebezpieczniej a porwań jest coraz więcej. Z Asgardu zaczęły znikać nawet dzieci przez co wśród matek, zaczęła rozsiewać się panika. Nikt nie wychodził ze swoich komnat a mieszkańcy nie przychodzili do pracy. Fallen zmartwiło to, że zniknął nawet Thor. Czuł, że po nim dorwą Lokiego. Na dodatek mu samemu zachciało się być bohaterem, chciał włączyć się w tą sprawę a Fallen chciała uchronić go przed złą decyzją. W końcu dotarło to do niego, że nic na to nie poradzi a musi zostać przy niej by i jej nie porwano. To był dla niego bardzo stresujący moment. Pierwszy raz w życiu nie wiedział co ma zrobić. Postanowił, że skupi się teraz na pilnowaniu Fallen. Późnym popołudniem gdy zachodziło słońce, siedziała już w jego komnacie na łóżku. W pokoju było ciemno bo okna zasłonięte były zielonymi zasłonami. Byli przytuleni do siebie. Obydwoje robili się senni. W pokoju była taka cisza, że słyszeli bicie swoich serc. -Nie zasnę... - szeptał Loki. Co chwilę ziewał. -Nie, Loki. Prześpij się. Nie musisz się dla mnie poświęcać. -Muszę - powiedział stanowczym tonem - bo jesteś dla mnie wszystkim. Nikomu nie pozwolę by mi cię odebrano. Pierwszy raz przy tobie poczułem się w końcu szczęśliwy. Gdybym tylko wiedział co zrobić by cię uchronić... - mówił ze łzami w oczach. Co mogła mu powiedzieć, że go kocha i dziękuje za to, co dla niej robi? doskonale o tym wiedział. Dziewczyna uśmiechnęła się i pocałowała w usta ujmując go za policzki. Leżała na nim i całowali się. Później Loki na niej i tak co chwilę okręcali się zrzucając pościel z łóżka. Swoimi głośnymi oddechami zakłócali ciszę w pokoju. Nagle ktoś zapukał do drzwi komnaty. Szybko odsunęli się od siebie do pozycji siedzącej nabierając cicho powietrze. -Kto tam! - krzyknął Loki Nikt się nie odzywał. Ktoś zaczął się dobijać do drzwi. -Boże! Loki...przyszli po nas... -zajęczała cicho ze strachu. Dobrze, że zamknęli drzwi na cztery spusty. Loki musiał szybko coś wymyślić, nie wiedział co zrobić. Czy zaatakować czy się schować! -Niewidzialność! Loki! niewidzialność! - wyszeptała machając dłonią by się pośpieszył. Chłopak odwrócił głowę w jej stronę i wyszeptał coś po cichu dotykając jej ramienia. Obydwoje zauważyli, że ich ciała stały się niewidoczne. Złapali się za rękę i wstali z łóżka. -Mam świetny pomysł - szepnął -Jaki? -Zobaczysz. Nagle drzwi komnaty Lokiego puściły a do środka weszła dziwna, wysoka i chuda zakapturzona postać. Nie było widać twarzy. Miała ostre jak brzytwa pazury. Rozglądała się po pomieszczeniu wydając dziwne duszące dźwięki. Fallen ścisnęła mocniej rękę Lokiego. Stali nieruchomo. Nagle Loki ostrożnie wystawił rękę. -Co ty robisz? - szepnęła dziewczyna -Zaklęcie oślepiające, paraliżujące, konwulsje i ból - wyjaśnił - Conjunctivitis! Episkey! Expulso! Furnunculus! - rzucał powoli zaklęcia. Dziwne stworzenie wydawało coraz większe jęki. Cierpiało, a Loki słabł. Z każdym zaklęciem uciekała z niego energia. -Wystarczy! teraz tylko sztylet w serce i po sprawie Loki dotknął sztyletu który leżał na komodzie by stał się niewidzialny i wziął go do ręki. Powoli podszedł do stworzenia. Zamiast jednego, zadał mu kilka ciosów w serce a później rżnął po plecach. Fioletowa krew tryskała im po twarzach. W końcu bestia skonała. Wybuchnęła fioletowo-czarnym pyłem wypuszczając również dwie chmury białego dymu, który wydawał dość dziwne dzięki. Jakby ludzkie. Czyżby zagrożenie zostało unicestwione? Loki puścił rękę Fallen i już przestali być niewidzialny. Chłopak upadł na ziemię osłabiony, bo zaklęcie niewidzialności utrzymywane przez długi czas zjadło mu kolejną porcję energii. Fallen pomogła mu wstać chwytając go pod ręce. Zaraz przybiegli strażnicy a wśród nich Odyn. -Co tu się stało?! Loki! Nic wam nie jest? -Morderca próbował się tu dostać. Loki go zabił. -Dobra robota, chłopcze! wiedziałem, że będą z ciebie ludzie! jestem z ciebie dumny - pochwalił go Odyn -Dziękuję. *** Po kilku godzinach Lokiemu wróciły siły. Ludzie zaczęli się odnajdywać w tych samych miejscach w których zostali uprowadzeni. Ich wybawicielem był właśnie Kłamca, który kiedyś sprowadził na Asgard niebezpieczeństwo. Całe królestwo wiedziało o jego dobrym czynie. Uratował mnóstwo ludzi w tak krótkim czasie, chodź nie robił tego dla nich tylko dla bezpieczeństwa swojej dziewczyny. Mimo to czuł dumę. Pochwały i podziękowania od wielu ludzi sprawiały mu ogromną radość. Poczuł, że jednak jest ważny w Asgardzie. Odyn obiecał zatrudnić kogoś kto mógłby zbadać kim było owe stworzenie i w jakim celu zaczęło porywać ludzi, oraz by dowiedział się czym jest odłamek. Zatrudniono w końcu bardzo ważną osobę, która znała się na różnych skamieniałościach. Okazało się, że był to odłamek eteru, który jest w trakcie regeneracji. Wiadomo było też, że ktoś go szukał ale przedtem inna osoba go ukryła. Kamień ma też zdolności przywoływania różnych stworów. Nikt nie wiedział co zrobić z odłamkiem. Jeśli eter upatrzy sobie ofiarę, może nie być za ciekawie. Taka sama historia była z Jane, która już dawno zakończyła swoje ziemskie życie. Nie wiedząc co dalej zrobić z kamieniem, Odyn nakazał go zatopić w oceanie, który otaczał Asgard. W Królestwie zapanował spokój. Poprawiła się atmosfera wśród ludzi. Loki i Fallen również nie mieli się o co martwić. Mogli znów cieszyć się sobą. Gdy zauroczenie eksplodowało, narodziła się gorąca i namiętna miłość, która zaczęła również sięgać szczytu, wtedy nie odbyło się bez gorącego i namiętnego seksu. Z początku ostrożnego i delikatnego a później rozszalałego jak tsunami, które uderza z siłą w budynki i wieżowce miasta jak teraz w Dallas w Nowym Yorku doprowadzając do zalania połowy miasta. Pochłaniając tysiące ludzi, tak też Loki doprowadzał do mocnych skurczy macicy swojej ukochanej powodując przyjemne konwulsje, ciało dziewczyny zginało się jak łuk, który zaraz ma wystrzelić strzałę. Dziewczyna jęczała i wyrywała się bo nie mogła znieść tej przyjemności. Woda w Dallas w końcu przestała się wylewać gdy wiatr się zmniejszył. Zmęczony Bóg chaosu, Loki opadł na ciało Fallen pozwalając jej już samej dojść, ujął dłońmi jej twarz. Patrzył chwile w jej oczy a potem całował w usta. Dziewczyna głośno oddychała. W końcu wyluzowała się. Była cała czerwona ale uśmiechnęła się do Lokiego. -Żyjesz? - szepnął chłopak -Tak, ale odfrunęłam do nieba. -Kocham cię. W Dallas zaczęło się rozjaśniać, burza i wicher ustały, jednak tsunami pochłonęło tysiące ofiar w tym również dzieci. Ich dusze zaznały wiecznego spokoju w niebie. Całego miasta nie zalało a straże zaczęli akcje ratownicze. Mieszkańcy wyszli z podziemnych kanałów. Płakali za swoimi rodzinami, za domem i pracą a także za innymi ludźmi. -Boże! co myśmy ci uczynili, żeś tak nas okrutnie pokarał!!! - wołał jeden mężczyzna płacząc. Słychać było jęki ocalałych kobiet i krzyki dzieci a wśród nich ten. Na wodzie unosiły się zwłoki ludzi, niektóre nawet nie były całe. Woda była brudna. Jedynie setce ludzi udało się ujść z życiem. Woda miała opaść po dwóch miesiącach, kanalizacje miały pochłaniać wodę z ulic tak samo jak gleba, ale dużo szybciej. Tak też się stało. Po dwóch miesiącach w Dallas było sucho, gdzie nie gdzie były kałuże. Ameryka nieźle wykosztowała się przy odbudowie miasta, wszystko po kawałku zaczynało funkcjonować tak jak w genach dziecka Lokiego i Fallen by mogło się rozwijać. To był dla nich piękny okres. Loki cały czas opiekował się swoją ukochaną. Nie spuszczał jej z oka. Odyn uznał, że nie będzie wysyłać Lokiego do pracy, gdy opiekuje się swoją ciężarną Fallen. Oboje oczekują przyjścia na świat dziewczynki. Boski płód rozwija się o 4 miesiące szybciej, jednak poród może opóźnić organizm Fallen, gdyż jest ziemskiego pochodzenia. Nie wiadomo więc kiedy to będzie, ale obydwoje mają nadzieję, że wszystko przebiegnie po ich myśli.