sobota, 3 maja 2014

Rozdział specjalny (wstęp do 5) "Tsunami"

Hej kochani. Chciałabym was najpierw przeprosić, że tak długo nie było rozdziału. Musiałam uczyć się na egzaminy gimnazjalne no i potem nie wiedziałam o czym mam napisać. W końcu postanowiłam wam wynagrodzić moją długą nieobecność takim mega meeeega pikantnym rozdzialikiem który będzie wstępem do bardzo decydującego rozdziału. Właściwie, po tym rozdziale poznamy nową główną bohaterkę tego opowiadania. Nacieszcie się nim bo w następnych już nie będzie tak kolorowo xd

 ______________________________________________________________________
 Przyjaźń Fallen z Lokim powoli zakwitała, nie umieli traktować się tylko jako przyjaciół. Czuli, że są do siebie w jakiś inny sposób przywiązani. Nie rękami lecz sercami. Fallen zaczęła towarzyszyć Lokiemu we wszystkich jego misjach. Jej obecność sprawiała, że na twarzy chłopaka cały czas pojawiał się uśmiech a rany po wielu wcześniejszych cierpieniach się goiły. Bardzo cieszyła się z tej myśli, że tak dużo dla niego znaczy. Nigdy nie czuła się tak bezpiecznie jak przy nim. Była jego okiem w głowie. Wszędzie chodzili razem, ubieraliśmy się bardzo podobnie. O nic się nie kłóciliśmy, we wszystkim sobie pomagali i chodzili razem po Asgardzie. Loki mówił, że jest jego lustrzanym odbiciem. Do dziś tak jest, z dnia na dzień cieszą się z tego, że mogą znów spędzić razem dzień. Gdy ktoś ich rozłączy nawet na krótki czas, tęsknią za sobą. Nowym narkotykiem Fallen stał się Loki a Lokiego narkotykiem była Fallen. Nikt nie mógł siłą oderwać ich od nałogu bo bardzo się pragnęli. Gdy minęły dwa tygodnie od znalezienia tajemniczego odłamka w Asgardzie zaczęły dziać się bardzo dziwne rzeczy. Wielokrotnie ktoś donosił o atakach na mieszkańców i licznych porwaniach ważnych w Asgardzie osób. Niepokoiło to nie tylko Odyna lecz również Thora który miał zostać przyszłym królem. Lokiego kompletnie nie wtajemniczali w tą sprawę. Wielokrotnie próbowali jakoś rozwikłać tą zagadkę i złapać mordercę. Na próżno. W końcu Thor został porwany. Od pojawienia się tajemniczego reliktu, z dnia na dzień robi się coraz niebezpieczniej a porwań jest coraz więcej. Z Asgardu zaczęły znikać nawet dzieci przez co wśród matek, zaczęła rozsiewać się panika. Nikt nie wychodził ze swoich komnat a mieszkańcy nie przychodzili do pracy. Fallen zmartwiło to, że zniknął nawet Thor. Czuł, że po nim dorwą Lokiego. Na dodatek mu samemu zachciało się być bohaterem, chciał włączyć się w tą sprawę a Fallen chciała uchronić go przed złą decyzją. W końcu dotarło to do niego, że nic na to nie poradzi a musi zostać przy niej by i jej nie porwano. To był dla niego bardzo stresujący moment. Pierwszy raz w życiu nie wiedział co ma zrobić. Postanowił, że skupi się teraz na pilnowaniu Fallen. Późnym popołudniem gdy zachodziło słońce, siedziała już w jego komnacie na łóżku. W pokoju było ciemno bo okna zasłonięte były zielonymi zasłonami. Byli przytuleni do siebie. Obydwoje robili się senni. W pokoju była taka cisza, że słyszeli bicie swoich serc. -Nie zasnę... - szeptał Loki. Co chwilę ziewał. -Nie, Loki. Prześpij się. Nie musisz się dla mnie poświęcać. -Muszę - powiedział stanowczym tonem - bo jesteś dla mnie wszystkim. Nikomu nie pozwolę by mi cię odebrano. Pierwszy raz przy tobie poczułem się w końcu szczęśliwy. Gdybym tylko wiedział co zrobić by cię uchronić... - mówił ze łzami w oczach. Co mogła mu powiedzieć, że go kocha i dziękuje za to, co dla niej robi? doskonale o tym wiedział. Dziewczyna uśmiechnęła się i pocałowała w usta ujmując go za policzki. Leżała na nim i całowali się. Później Loki na niej i tak co chwilę okręcali się zrzucając pościel z łóżka. Swoimi głośnymi oddechami zakłócali ciszę w pokoju. Nagle ktoś zapukał do drzwi komnaty. Szybko odsunęli się od siebie do pozycji siedzącej nabierając cicho powietrze. -Kto tam! - krzyknął Loki Nikt się nie odzywał. Ktoś zaczął się dobijać do drzwi. -Boże! Loki...przyszli po nas... -zajęczała cicho ze strachu. Dobrze, że zamknęli drzwi na cztery spusty. Loki musiał szybko coś wymyślić, nie wiedział co zrobić. Czy zaatakować czy się schować! -Niewidzialność! Loki! niewidzialność! - wyszeptała machając dłonią by się pośpieszył. Chłopak odwrócił głowę w jej stronę i wyszeptał coś po cichu dotykając jej ramienia. Obydwoje zauważyli, że ich ciała stały się niewidoczne. Złapali się za rękę i wstali z łóżka. -Mam świetny pomysł - szepnął -Jaki? -Zobaczysz. Nagle drzwi komnaty Lokiego puściły a do środka weszła dziwna, wysoka i chuda zakapturzona postać. Nie było widać twarzy. Miała ostre jak brzytwa pazury. Rozglądała się po pomieszczeniu wydając dziwne duszące dźwięki. Fallen ścisnęła mocniej rękę Lokiego. Stali nieruchomo. Nagle Loki ostrożnie wystawił rękę. -Co ty robisz? - szepnęła dziewczyna -Zaklęcie oślepiające, paraliżujące, konwulsje i ból - wyjaśnił - Conjunctivitis! Episkey! Expulso! Furnunculus! - rzucał powoli zaklęcia. Dziwne stworzenie wydawało coraz większe jęki. Cierpiało, a Loki słabł. Z każdym zaklęciem uciekała z niego energia. -Wystarczy! teraz tylko sztylet w serce i po sprawie Loki dotknął sztyletu który leżał na komodzie by stał się niewidzialny i wziął go do ręki. Powoli podszedł do stworzenia. Zamiast jednego, zadał mu kilka ciosów w serce a później rżnął po plecach. Fioletowa krew tryskała im po twarzach. W końcu bestia skonała. Wybuchnęła fioletowo-czarnym pyłem wypuszczając również dwie chmury białego dymu, który wydawał dość dziwne dzięki. Jakby ludzkie. Czyżby zagrożenie zostało unicestwione? Loki puścił rękę Fallen i już przestali być niewidzialny. Chłopak upadł na ziemię osłabiony, bo zaklęcie niewidzialności utrzymywane przez długi czas zjadło mu kolejną porcję energii. Fallen pomogła mu wstać chwytając go pod ręce. Zaraz przybiegli strażnicy a wśród nich Odyn. -Co tu się stało?! Loki! Nic wam nie jest? -Morderca próbował się tu dostać. Loki go zabił. -Dobra robota, chłopcze! wiedziałem, że będą z ciebie ludzie! jestem z ciebie dumny - pochwalił go Odyn -Dziękuję. *** Po kilku godzinach Lokiemu wróciły siły. Ludzie zaczęli się odnajdywać w tych samych miejscach w których zostali uprowadzeni. Ich wybawicielem był właśnie Kłamca, który kiedyś sprowadził na Asgard niebezpieczeństwo. Całe królestwo wiedziało o jego dobrym czynie. Uratował mnóstwo ludzi w tak krótkim czasie, chodź nie robił tego dla nich tylko dla bezpieczeństwa swojej dziewczyny. Mimo to czuł dumę. Pochwały i podziękowania od wielu ludzi sprawiały mu ogromną radość. Poczuł, że jednak jest ważny w Asgardzie. Odyn obiecał zatrudnić kogoś kto mógłby zbadać kim było owe stworzenie i w jakim celu zaczęło porywać ludzi, oraz by dowiedział się czym jest odłamek. Zatrudniono w końcu bardzo ważną osobę, która znała się na różnych skamieniałościach. Okazało się, że był to odłamek eteru, który jest w trakcie regeneracji. Wiadomo było też, że ktoś go szukał ale przedtem inna osoba go ukryła. Kamień ma też zdolności przywoływania różnych stworów. Nikt nie wiedział co zrobić z odłamkiem. Jeśli eter upatrzy sobie ofiarę, może nie być za ciekawie. Taka sama historia była z Jane, która już dawno zakończyła swoje ziemskie życie. Nie wiedząc co dalej zrobić z kamieniem, Odyn nakazał go zatopić w oceanie, który otaczał Asgard. W Królestwie zapanował spokój. Poprawiła się atmosfera wśród ludzi. Loki i Fallen również nie mieli się o co martwić. Mogli znów cieszyć się sobą. Gdy zauroczenie eksplodowało, narodziła się gorąca i namiętna miłość, która zaczęła również sięgać szczytu, wtedy nie odbyło się bez gorącego i namiętnego seksu. Z początku ostrożnego i delikatnego a później rozszalałego jak tsunami, które uderza z siłą w budynki i wieżowce miasta jak teraz w Dallas w Nowym Yorku doprowadzając do zalania połowy miasta. Pochłaniając tysiące ludzi, tak też Loki doprowadzał do mocnych skurczy macicy swojej ukochanej powodując przyjemne konwulsje, ciało dziewczyny zginało się jak łuk, który zaraz ma wystrzelić strzałę. Dziewczyna jęczała i wyrywała się bo nie mogła znieść tej przyjemności. Woda w Dallas w końcu przestała się wylewać gdy wiatr się zmniejszył. Zmęczony Bóg chaosu, Loki opadł na ciało Fallen pozwalając jej już samej dojść, ujął dłońmi jej twarz. Patrzył chwile w jej oczy a potem całował w usta. Dziewczyna głośno oddychała. W końcu wyluzowała się. Była cała czerwona ale uśmiechnęła się do Lokiego. -Żyjesz? - szepnął chłopak -Tak, ale odfrunęłam do nieba. -Kocham cię. W Dallas zaczęło się rozjaśniać, burza i wicher ustały, jednak tsunami pochłonęło tysiące ofiar w tym również dzieci. Ich dusze zaznały wiecznego spokoju w niebie. Całego miasta nie zalało a straże zaczęli akcje ratownicze. Mieszkańcy wyszli z podziemnych kanałów. Płakali za swoimi rodzinami, za domem i pracą a także za innymi ludźmi. -Boże! co myśmy ci uczynili, żeś tak nas okrutnie pokarał!!! - wołał jeden mężczyzna płacząc. Słychać było jęki ocalałych kobiet i krzyki dzieci a wśród nich ten. Na wodzie unosiły się zwłoki ludzi, niektóre nawet nie były całe. Woda była brudna. Jedynie setce ludzi udało się ujść z życiem. Woda miała opaść po dwóch miesiącach, kanalizacje miały pochłaniać wodę z ulic tak samo jak gleba, ale dużo szybciej. Tak też się stało. Po dwóch miesiącach w Dallas było sucho, gdzie nie gdzie były kałuże. Ameryka nieźle wykosztowała się przy odbudowie miasta, wszystko po kawałku zaczynało funkcjonować tak jak w genach dziecka Lokiego i Fallen by mogło się rozwijać. To był dla nich piękny okres. Loki cały czas opiekował się swoją ukochaną. Nie spuszczał jej z oka. Odyn uznał, że nie będzie wysyłać Lokiego do pracy, gdy opiekuje się swoją ciężarną Fallen. Oboje oczekują przyjścia na świat dziewczynki. Boski płód rozwija się o 4 miesiące szybciej, jednak poród może opóźnić organizm Fallen, gdyż jest ziemskiego pochodzenia. Nie wiadomo więc kiedy to będzie, ale obydwoje mają nadzieję, że wszystko przebiegnie po ich myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz