sobota, 17 maja 2014

Rozdział 5 "Tata"

Kto jest ciekawy jak wygląda malutka Cristine, to zapraszam do zakładki bohaterzy.

________________________________________________________________________
Odyn zakończył swoje życie. Starzec już od bardzo wielu tygodni był schorowany. Na własne żądanie poprosił o śmierć. Długo namyślał się, który z braci obejmie po nim tron. Thor w ostatnim czasie lekceważy rozkazy Odyna. Między nimi już nie ma takiego porozumienia jak kiedyś. Jego syn zachowuje się jak rozkapryszony nastolatek chodź jest dorosłym i silnym mężczyzną. Loki natomiast w takim stopniu go zawiódł że trudno jest mu po tym wybaczyć, ale z drugiej strony jaką trzeba mieć w sobie siłę, opanowanie i chęć do naprawienia błędów po tym co zrobił. Zależało mu jeszcze na Ojcu. Chciał pokazać, że potrafi się zmienić, że jest odpowiedzialny za każdy swój błąd, nieustannie angażuje się w sprawy Asgardu czasami nawet, gdy ojciec go o to nie prosi. Szkoli wojsko, służy jako agent i podsłuchiwacz ryzykując tym własne życie. Czego chcieć więcej? swoją karę odsiedział i wycierpiał. Zamiast dalej się mścić jak to w jego naturze bywa, stał się zupełnie nową osobą, odmienioną, tą dobrą która poświęci się dla Asgardu, Królestwa w którym się wychował.
-Loki - szepnął Odyn, ze łzami oczach. Miał nadzieję, że chłopak wybaczy mu te najgorsze słowa, które kiedyś do niego wypowiedział. 
-Nie zawiodę cię, tato - złapał za jego dłoń klęcząc przed nim. W stali szpitalnej były bardzo doświadczone pielęgniarki, strażnicy, Frigg a nawet Fallen, której dni porodu dziecka się zbliżały. I zamiast odpoczywać, ona przyszła. Nie było tylko Thora. Właśnie jego nie było w tak smutnym momencie. 
Odyn ostatni raz popatrzył się na całą jego rodzinę, która przed nim stoi. Uniósł dłoń i położył na głowie Lokiego. Po paru sekundach dłoń ojca niekontrolowanie zsunęła się z głowy młodzieńca a Odyn wyzionął ducha. Oznaczało to, że Królem został Loki. Koronacja odbyła się w tak feralnej atmosferze, że Loki nawet trochę się nie ucieszył z korony. Myślał o ojcu. Jego głos wciąż rozbrzmiewał w jego głowie. On istniał. Był w Lokim od momentu śmierci. Podpowiadał mu co ma robić, jego dusza zagnieździła się w sercu młodzieńca. Oznaczało to, że otrzymał od niego błogosławieństwo a co za tym idzie, znak, że sprawuje władzę najwyższą w Królestwie. Brzuch Fallen był niesamowicie ogromny, nietypowy jak u midgardzkiej kobiety. Czuł, że urodzi mu się niezwykłe dziecko. W nocy jednak nie opuszczał ukochanej. Jej macica była tak naciągnięta, że w nocy sprawiało jej to ogromny ból. Nie mogła zasnąć, bolały ją nerki i ciągle brała zastrzyki. Nie mogła się porządnie wypróżnić. Miała małe wylewy na brzuchu pod skórą i wciąż pojawiały się jej pajączki. Jednym słowem wyglądało to tragicznie. Zaczerwienione, zżółknięte, z dnia na dzień coraz bardziej słabła. Fallen leżała na łóżku, Loki był przy niej jednak pamiętał że następnego dnia musi się zabrać za obowiązki. 
-Loki... 
-Najdroższa, 
-Chcę już urodzić, nie chcę dłużej cierpieć, proszę... skróćcie mi te męki bo oszaleję. Ono jest takie ciężkie - sapała a po jej głowie lał się pot. 
-Wytrzymaj, wierzę w ciebie. Ona musi się sama urodzić... - tłumaczył chłopak
-Błagam, Loki... nie wytrzymam z nią dłużej... jaką ona może mieć moc, skoro aż tak ciężka jest. To mi rozrywa skórę... nie mogę chodzić w normalnej sukience tylko w jakiejś białej lnianej kapie... - mówiła z obrzydzeniem
-Bo to są dzieci, zawsze narobią problemów a rodzice muszą się z nimi uporać - uśmiechnął się
-Mocne masz te nasienia... aaaaaa! - jęknęła nagle łapiąc się za brzuch
-Coś jest! co jest?! - wstał gwałtownie 
-Coś mi pękło mam skurcze, Loki... leć po kogoś! aa! 
Loki wybiegł jak najszybciej mógł zostawiając drzwi otwarte. Na korytarzach słychać było jej okropne bolesne jęki, coraz bardziej i coraz bardziej bo echo odbijało się od ścian i trafiało do jego uszu. 
W końcu nadeszła odpowiednia pomoc. Loki stał oparty o ścianę, miał zaciśnięte pięści i trząsł się z emocji. Lekarze uznali że nie ma sensu zabierać jej na salę operacyjną bo to przedłuży jej męki. Urodzi mu córkę na jego łóżku. Ale i tak się tym nawet nie przejął. Był spocony, zaczerwieniony, zestresowany... miotały nim emocje. 
Nagle ktoś z ekipy podszedł do niego. Chłopak się wzdrygnął. 
-Królu...zezwalasz na poród? 
-Dlaczego się pytacie! róbcie co do was należy! 
-Panie Loki, ona morze umrzeć. Jest 60 procent prawdopodobieństwa, że tak się stanie - szepnęła kobieta 
Lokiemu serce stanęło w gardle. Nie mógł nic powiedzieć, znów poczuł okropne cierpienie, które rozsadza jego serce od środka. Ta myśl, która przedziera mu się do głowy że umrze i już jej nigdy nie zobaczy... nie zobaczy swojej ukochanej, ani jej nie pocałuje, nie usłyszy... w tym momencie on sam chciał umrzeć. 
Fallen zginała się z bólu, lekarze potrzebowali szybkiej decyzji. Loki płakał. Jak dziecko. Nietypowe ale płakał jak dziecko. 
Złapał się za głowę, kucnął i płakał. Nie wiedział co robić. Albo dziecko które tak bardzo chciał mieć albo ukochana...
Nagle w jego głowie odezwał się głos. Głos ojca. Znowu. Taki ciepły i kojący. 
-Synu...zrób to... - szepnął do jego podświadomości 
-Ona musi żyć!!! - odpowiedział mu Loki 
-Loki!!!!!! - krzyknęła za nim Fallen by wyraził zgodę - co z tobą!!! 
-Panie Loki! Wszystko w porządku? proszę powiedzieć! 
Młodzieniec w końcu wstał, był cały roztrzęsiony. Ledwo trzymał się na nogach. 
Zalany łzami szepnął przyduszonym i zachrypniętym głosem.
-Proszę... 
Po czym wybuchnął cichym płaczem. 
-Loki... czemu płaczesz... - szepnęła Fallen sapiąc 
Chłopak podniósł się. Nie zapomniał o ostatnim pożegnaniu. Podszedł do niej. 
-Co ze mną będzie? - zaczęła się stresować
-Będzie dobrze, wiesz jak cię kocham? - pocieszał a w tym czasie medycy wyciągali jej dziecko. 
-Umrę, tak? - szepnęła. Dziewczyna robiła się cała sina.
Loki zaniemówił. 
-To nic...dziękuję ci za to życie. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Opiekuj się Cristiną... 
-Cristiną?! Fallen ! błagam... bądź silna... 
Gdy medycy wyciągnęli dziecko, podali matce do rąk by mogła je zobaczyć. 
-Jest...taka...piękna - szepnęła przecierając łzy - ma oczy po tobie... 
Loki czuł, że to ostatnie sekundy życia swojej ukochanej. Na sali zapanowała cisza. 
Niemowlę zaczęło płakać. Loki pocałował Fallen najczulej jak się da. Nie chciał odrywać ust. Były zimne. 
-Panie Loki...ona nie żyje... 
Młody Król wziął w swoje ręce córeczkę i wyszedł z pokoju. Już więcej nie mógł tam spać a nawet przebywać. Ta komnata przypominać mu będzie śmierć swojej ukochanej osoby. Nigdy już tak nie wejdzie. Zrezygnowany, w głębokiej depresji nowy Król trzymał w ręce malusieńką Cristinę. Urośnie na pewno tak szybko jak i w łonie matki. Loki o niczym innym teraz nie myślał jak o własnej śmierci. Jeśli umarła Fallen to i on chciał umrzeć. Przy okazji zabierając córkę ze sobą. Ale co by to zmieniło? 
*Tymczasem w pokoju Lokiego*
Medycy po nieudanym porodzie, zabierali ciało Fallen do kostnicy. Następnego dnia miał odbyć się pogrzeb. 
*Po drugiej stronie*
Fallen widzi przed sobą białe chmury, widzi jak unosi się nad zamkiem. Ktoś z góry wystawia jej rękę. Dziewczyna obraca się za siebie i widzi twarz Odyna. Pogodnego i spokojnego. 
-Powiedz mi, ile znaczy dla ciebie jego miłość? 
-Ile znaczy? jego miłość? on jest miłością! to się nigdy nie zmieni... 
-Możesz tam wrócić. 
-Co?! wrócić?! do Asgardu?! 
-Oczywiście, osoba młoda zawsze dostaje o jedną szansę więcej. Ale musisz wybrać. Masz czas do jutra. Jeśli odbędzie się pogrzeb to wszystko będzie stracone.
-Jasne, że chcę wrócić!  ale dlaczego uzyskałam taką szansę?
-Osoby, które w swoim życiu bardzo się wycierpiały otrzymują tą szansę, o ile są w młodym wieku. Jeszcze nikt się taki nie przytrafił. 
-Chcę tam wrócić! jak najszybciej! 
Loki szedł do Sali Uroczystości trzymając dziecko. Wszyscy byli przygotowani na imprezę myśląc, że wszystko się powiodło, niestety po wyglądzie Króla nie było widać że jest dobrze. Wszyscy ucieszyli się na początku gdy zobaczyli dziecko, jednak na krótko. Spośród tłumu wyłonił się Thor z ekipą. Podeszli do niego powoli. On nic nie mówił. Włosy opadały mu na twarz, płakał gorzko ale cicho. Nie wiedzieli co powiedzieć. Czy pocieszać czy płakać razem z nim.
Zanim Thor coś powiedział, Loki burknął.
-Impreza odwołana - I odszedł tuląc niemowlę. Dziecko śpiące na jego ramionach było duże, chudziutkie i takie spokojne. Takie podobne do mamy.

*Tymczasem w kostnicy*
Słychać było cichy szmer worka w którym było ciało Fallen. Dziewczyna próbowała się wydostać. Była słaba, paznokciami rozrywała worek wpuszczając do środka powietrze i wychodziła. Była zmarznięta, nie czuła już nóg. Zapewne to była kostnica. Brzuch po porodzie był nieco mniejszy i zaczął się regenerować. Fallen była kompletnie naga. Było jej tak zimno, po kręgosłupie przeszły jej ciarki gdy zobaczyła, że jej ciało nie leżało tutaj samotnie. Chwyciła za rozdarte przykrycie owinęła się w talii. Była cała biała, jak trup. Ostatkami sił wspinała się po schodach w górę. Robiło się coraz cieplej ponieważ zbliżała się do pochodni. 
-Nieboszczyk!!! to nieboszczyk!!! - zawołał ktoś z oddali ale zaraz podszedł by przyjrzeć się dziewczynie.
-Nie jestem zombie! po prostu zmartwychwstałam - zażartowała wyciągając rękę
-To nie możliwe, w Asgardzie nikt nie zmartwychwstaje po śmierci!
-Bo wy tutaj nie cierpicie, ja dostałam taką szansę bo wiele wycierpiałam w swoim życiu. Idź po lekarza.
Chłop posłuchał i pobiegł po medyka. Doktor Alpres natomiast nie mógł uwierzyć własnym oczom w to co widzi. To był dla niego absurd. Ale ucieszył się. Chłopcy wzięli dziewczynę pod rękę i zaprowadzili do lecznicy w zamku na badania.
-Poinformować Lokiego?
-Tak... niech tu przyjdzie... - wysapała z ulgą
Loki siedział skulony i płakał na korytarzu. Nie pozwolił nikomu by go dotykano lub coś do niego mówiono. Tulił się do dziecka. Obudziło się i patrzyło oczami na tatę. Uśmiechnęło się promiennie i klasnęło w rączki. Loki dziwił się czemu nagle jest takie wesołe skoro widzi i czuje jego smutek
-Dada! da!
-Co jest? zabiłaś mamę i jeszcze się z tego cieszysz?
Dziecko uniosło do góry główkę a potem obróciło się w prawo w kierunku schodów jakby coś poczuło.
Wyglądało na zaciekawione, patrzyło się w tamtym kierunku jakby czekało na kogoś. I faktycznie ktoś się zjawił. Był to ktoś z ekipy medycznej.
Dziecko znów się zaśmiało i zaczęło wariować mu na rękach. Loki czuł, że coś jest nie tak. Szybko przetarł łzy.
-Królu, mamy dobre wieści. Nie uzna mnie pan za wariata jeśli panu powiem?
-Słucham.
-Pańska żona wróciła do żywych.
Loki przełknął ślinę, nie mógł uwierzyć.
-Czy to kolejny żart?
-To nie żart, proszę iść za mną - odpowiedział uprzejmie
Loki wstał, zamurowało go. Jego serce biło jak oszalałe. Ale nie chciał robić sobie nadziei póki tego nie zobaczy. Zbliżali się do sali medycznej. Loki usłyszał jej głos. Był cichy, przytłumiony ale jej. To go uszczęśliwiło tak bardzo, że znów zbierały mu się łzy. Pojawił się w drzwiach. Nie mógł pohamować łez szczęścia. Dziewczyna była tak samo wzruszona jak on. Chłopak szybko podbiegł i pocałował ją. Minęły cztery godziny od jej śmierci a on już tak bardzo za nią tęsknił.
-Jak to się stało, że ty żyjesz...
-Osoby, które wycierpiały w swoim życiu aż nadto, dostają pierwszą i ostatnią szansę powrotu.
-Widziałaś Odyna? co mówił? mówił coś o mnie?
-Powiedział tylko, żebym ci powiedziała, że jest z ciebie dumny i że zawsze możesz go poprosić o pomoc gdy będziesz w trudnej sytuacji. No i powiedział też, że ma oko na tego psotnika.
Loki uśmiechnął się szeroko, wtulony w dziewczynę. Cieszył się, że znowu ją widzi, że z nią rozmawia, że razem będą wychowywać Cristine. 

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo kolejny rozdział :) zapraszam ^^

      Usuń
  2. Zapraszam na bloga: http://kazdymadrugieoblicze.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń